czwartek, 7 lipca 2011

Łąka Rusałka

Na łące od dawien dawna pasą się krowy i siano się kosi. Mamy już wystarczająco dużo parków i łąk w Lublinie, które z otwartymi ramionami goszczą wszystkich możliwych pijaków i wandali tego miasta. Gościnę taką zapewnia samo miasto unikając jak diabeł święconej wody montowania kamer monitoringu miejskiego. Ścieżka rowerowa na łące ma chyba służyć do jazdy w ślimaka i tak w kółko, a w oczku wodnym piwo będzie można chłodzić oganiając się od komarów.
A na lunch przychodzić mają zapewne obcokrajowcy, gdyż Polacy na przerwie o ile taką mają, mają czas na zapalenie papierosa, wypicie czegoś i na lunch co kanapką się zowie. Polska to nie Ameryka w, której chodzi się na lunch. Póki co Polak nie ma kiedy i za co iść na lunch.
Jako mieszkanka śródmieścia oczekuję czegoś więcej, niż łąki na którą można sobie pojechać za Lublin by paść bydło czy na sianokosy. Rusałka jest położona w sercu Lublina i aż serce boli gdy się na nią patrzy. Ten teren należy wykorzystać w sposób maksymalny, a nie iść na łatwiznę i robić z łąki ładną łąkę równo przyciętą.
Niech lubelscy pracownicy Instytutu Architektury Krajobrazu wysilą swoje zwoje mózgowe i zaproponują rozwiązania adekwatne do potrzeb mieszańców biorąc pod uwagę polską mentalność, kulturę i faktyczne potrzeby.
A pies jak to pies załatwia się tam gdzie mu się podoba, a nie w miejscu przez urzędników wyznaczonym-posiadaczka psa. Więc lepiej ustawić dużo pojemników w mieście na psie kupy nad, którymi nie mamy kontroli i raczej jej nie uzyskamy.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna