sobota, 30 lipca 2011

Wakacje

No i dzisiaj cała moja rodzinka wyjeżdża na wakacje podładować akumulatory by później z wielką radością powrócić na wschód Polski.  Najpierw by dotrzeć nad polskie morze musimy pokonać tor przeszkód w postaci polskich dróg na, których czeka na nas wiele drogowych niespodzianek i wielu pijanych kierowców z którymi mam nadzieję nie  przyjdzie nam zapoznawać się bliżej. W związku z tym, że nasz pies Neo na czas naszej wakacyjnej wyprawy został ulokowany w psim hotelu przypominam wszystkim tym, którym świta w głowach myśl by wyrzucić swojego psa gdzieś w lesie, że są hotele dla zwierząt i można będąc właścicielem psa czy innego zwierzaka wyjechać na wakacje nie krzywdząc go.  Wracając z wakacji wypoczęci odbierzemy zwierzaka zadbanego i szalejącego z radości na nasz widok, a radość ta należy do kategorii bezcennych. Jak to mówią kto nie ryzykuje ten nie pije szampana ,więc pora wskakiwać do czterokołowca i śmigać z prędkością dostosowaną do braku wielkich możliwości polskich dróg, nie ryzykując przy tym własnego i innych bezpieczeństwa wyruszyć po polskich dziurawych drogach po kawałek letniego szaleństwa.

piątek, 29 lipca 2011

A miało być tak piękinie

Posłanka Magdalena Gąsior-Marek miała sen w, którym śnił się jej basen i w związku z tym zwołała konferencję prasową na której miał się pojawić wyśniony minister. Śnił się jej zapewne wirtualny basen, a więc z basenu w realu nici. Również nici z konferencji prasowej bo przecież minister nie przyjedzie reklamować basenu wirtualnego nawet jeżeli na promocję zaprasza jedyna z Lublina.  Jedyna z Lublina, która jako jedyna wierząc iż wiara w wirtualny basen skrzydeł jej doda czepiła się jego  jak psiego ogona.  I wierzy wciąż dalej i mami nas wszystkich,że basen ten w końcu pojawi się wszystkim.

Rower ubezpieczony od spotkania z yeti

Polski rowerzysta wykupując auto casco dla swojego roweru ubezpiecza go nawet od zderzenia ze statkiem powietrznym i uderzenia lawiny, nie ubezpiecza go natomiast od kradzieży. Notorycznie słyszy się, że komuś skradziono rower, nie słyszałam by komukolwiek statek powietrzny spadł na rower lub też by porwała go lawina. Wykupując ubezpieczenie roweru jesteśmy przekonani, że ubezpieczamy go przede wszystkim od kradzieży i nie jesteśmy z tego błędnego myślenia wyprowadzani, a wręcz jesteśmy wprowadzani w błąd. Takie traktowanie klienta zachęca do tego by poszkodowany szukał statku powietrznego, który właśnie spadł w celu podłożenia pod niego czegoś co rower przypomina lub czekanie na lawinę by zgłosić, że gdzieś pod tonami śniegu spoczywa nasz rower. Prawdopodobieństwo wystąpienia zjawisk nadprzyrodzonych jakimi obdarowuje się ubezpieczającego rower jest tak prawdopodobne jak spotkanie yeti czy Edwarda Nożycorękiego w realu.  Wydawać by się mogło, iż równie nieprawdopodobne jest to, że sprzedawane są tak nierealne ubezpieczenia rowerowe z góry zakładające niemożliwość wystąpienia sytuacji prowadzących do wypłaty odszkodowania.  A jednak są one sprzedawane i gwarantują 100% zysku jako ubezpieczenia od zdarzeń nierealnych do zaistnienia w świecie rowerowym.  By nie poczuć się jak jeleń dwa razy zrobiony w trąbę lepiej nie ubezpieczać roweru, a po ewentualnej kradzieży  czego nikomu nie życzę, zaoszczędzone 200 lub 300 zł które byśmy wydali na  ubezpieczenie wydać na cokolwiek.

czwartek, 28 lipca 2011

Demotywatory sportu

W wyniku szkodliwej działalności Polskiego Związku Snowbordowego i Ministerstwa Sportu Polska traci utalentowaną zawodniczkę Paulinę Ligocką, która w zawodach będzie reprezentować Niemcy. Polscy działacze i ministerstwo tak dopiekli Ligockiej i próbowali podciąć jej sportowe skrzydła, że w końcu postanowiła zdobywać medale dla Niemców. W poprzednim sezonie nie została zakwalifikowana do Pucharu Świata, a obecnie nie uwzględniono jej  w kadrze olimpijskiej na nowy sezon. Ligocka będąca dwukrotną brązową medalistką w half-pipe (2007, 2009) traktowana jak nieutalentowana, czy też nieodnosząca sukcesów zawodniczka w końcu będzie w spokoju z zachowaniem światowego poziomu przygotowywać się do zawodów i zapewne odnosić sukcesy. Tyle, że będą to sukcesy nie biało-czerwone, a sukcesy reprezentacji niemieckiej.  Polscy działacze jak i Ministerstwo Sportu to zgraja darmozjadów żerujących na ciężkiej pracy sportowców, którzy w żaden sposób nie przyczyniają się do ich sukcesów, a są kulą u nogi i działają na sportowców jak demotywatory. To, że polscy sportowcy pomimo demotywującej  funkcji działaczy sportowych, którzy demotywują od serca cały czas, zaskakują nas zdobywając medale na najważniejszych zawodach sportowych z olimpiadami włącznie.  Oby Paulina Ligocka zdobywała medale i realizowała się jako sportowiec jak najdłużej, a każdym zdobytym medalem przypominała demotywatorom polskiego sportu jak bardzo się pomylili. Nie jestem kibicem sportowym, ale od dzisiaj kibicuję Paulinie Ligockiej odważnej sportsmence, która w dążeniu do realizacji swojej pasji snowbordowej potrafiła przeciwstawić się demotywatorom polskiego sportu.

Radek od wpadek

Radosław Sikorski minister, który uwielbia wcielać się w różne postacie czasami bywa spowiednikiem, a czasami Iwanem Groźnym. O ile chęć bycia spowiednikiem i grożenie palcem w stronę Rydzyka i mówienie, iż jest on grzesznikiem wywołało jedynie zniesmaczenie, to wcielanie się w Iwana Groźnego jest już niebezpieczne, a publiczne oświadczenie, że watahę trzeba dorżnąć to zapowiedź dożynania watahy.
Ten sam minister, który chciał dożynać watahę ma czelność obrażać Polaków na arenie międzynarodowej i przypisywać nam cechy, których posiadanie sam kiedyś ujawnił.

"W Polsce nie brak ludzi myślących tak
jak Anders Behring Breiviki, który
strzelał do rodaków, by obalić rząd,
ponieważ uważa, że jest on
pozbawiony prawnego i politycznego tytułyu"

Sikorski wypisując te bzdury nie tylko obraża wszystkich Polaków, ale również oskarża wszystkich tych obywateli, którzy nie zagłosowali na PO.  Co tak naprawdę skłoniło tego człowieka do popełnienia tej zbrodni wykaże śledztwo, a wykazać może że jest on chory psychicznie i to by z całą pewnością było najłatwiejsze do przełknięcia dla wszystkich. Bo nie da się pojąć by zbrodni tej dokonał człowiek zdrowy psychicznie ale i taka może być prawda.  Kto jak kto ale człowiek należący do PO, której były członek dokonał zamachu na biuro PiS w wyniku czego śmierć poniósł członek PiS nie powinien  mieć nawet  tak chorych myśli nie mówiąc już o wypisywaniu ich publicznie. Jak do tej pory to człowiek powiązany z ugrupowaniem rządzącym w Polsce był sprawcą strzelaniny ze skutkiem śmiertelnym, którą poniósł człowiek należący do partii będącej w opozycji. Idąc wypaczonym tokiem myślenia Sikorskiego należało by uznać, że strzelał człowiek będący przeciwnikiem istnienia w Polsce opozycji i jest w Polsce wielu ludzi podobnie myślących zdolnych do popełniania morderstw z podobnych pobudek.
Pan minister na arenie międzynarodowej prezentuje swój naród jako bandę szaleńców skłonnych do próby obalenia rządu i mordowania w imię tego obalenia swoich rodaków.  Minister szkodnik, a nie spraw zagranicznych, który publicznie głosił tezę, że watahę trzeba dorżnąć tym razem głosi, iż wataha z Polski skłonna jest mordować.

środa, 27 lipca 2011

Anna Ludowa

Anna Kalata, ta sama Anna Kalata po indyjskiej metamorfozie, epizodzie filmowym i tanecznym powraca do gry politycznej. Była minister z czasów biało czerwonych krawatów i giertychowskich planów zakucia w kajdany niesfornej młodzieży powraca jako drobna Anna tym razem Anna ludowa.  Na pytanie kim pani jest czy jest pani z prawicy, lewicy czy z ludowców odpowiada jam jest Anna Kalata co chcę wam poprawy jakości życia dodać. Swoje życie na ciepłej posadce w Indiach jako wiceszefowa Indyjsko Polskiej Izby Gospodarczej Anna Kalata z pewnością poprawiła, jak również swój wizerunek co może przydać się w kampanii.  Anna co z żadnej strony nie pasuje do żadnej z obecnie rządzących partii jak łatka przykleiła się do PSL, który jak widać ma ogromny kłopot z pozyskaniem kobiet na listy. Te co mądrzejsze zostały przejęte przez PO i dołączyły do innych spadochroniarzy, a biedni ludowcy upolowali Kalatę, której znudziły się Indie albo propozycji gry w bollywood brak. Tak czy siak Anna Kalata ma zamiar krokiem taneczno-jogińskim wejść do Senatu jako Anna Ludowa.

Jedyna z Lublina

Jedyna z Lublina Magdalena Gąsior-Marek właśnie zakleja swoje plakaty. Posłanka lubiąca pokonywać przeszkody tym razem poddała się decyzji odgórnej PO i zakleja swoje bilbordy i w dodatku wie jak to zrobić. Może i wie jak ale nie śpieszy się zbytnio i jeszcze można spotkać zakazane bilbordy na mieście.  Bilbordy, które miały być bilbordami informującymi o niesamowitej pomocy niesionej przez posłankę wraz z dwoma muszkieterkami  z PO. być może zostaną one wykorzystane w kampanii wyborczej. Pani poseł jeszcze tego nie wie i zastanawia się jaką podjąć decyzję w odniesieniu do bilbordów niosących pomoc.

Z niecierpliwością czekamy na doniesienia dotyczące dalszych losów owych bilbordów.

Siepacze Palikota

Palikot ruszył w Polskę w poszukiwaniu siepaczy by wyciosali 5% dla Palikotowców. W tym celu dotarł do potencjalnego siepacza w postaci Liroya.  Przepomysłowy obdarował Liroya siekierą na 40 urodziny by ten dołączył do mizernej jak do tej pory drużyny siepaczy Palikota.  Liroy zawiedziony PO, której zaufa mówi tak:  " Zaufałem PO i co? I chuj- z dnia nadzień mam coraz większą zgagę".   Ta zgaga to również Palikot, który porzucił szeregi Tuska gdy zorientował się, że został zrobiony w trąbę i wydmuchany jak wydmuszka.  Dopóki wybryki Palikota i mieszanie opozycji z g... podnosiły słupki sondaży, dopóty był mile widziany i karmiony z ręki. Gdy era Palikotowych wypocin słownych zaczęła przynosić straty został odstawiony na boczny tor co nie pasowało pretendującemu do bycia złotoustym i zaowocowało powstaniem Ruchu Poparcia Palikota. Porzucił on PO dopiero wówczas gdy stracił pozycję, gdyby miał ją nadal to nadal ściemniał by nas filozoficznymi gadkami o przyjaznym państwie, a państwo jakie było w stosunku do obywatela takie jest i z przyjaznością nie ma nic wspólnego. W gorączce przedwyborczej państwo ma się stać przyjazne, może nawet coś zostanie uchwalone w pośpiechu i na kolanku co później przez lata będziemy poprawiać. Taki cukiereczek przedwyborczy  od PO z opóźnioną reakcją zapłonową i wybuchem niekontrolowanym również w prezencie.

Nic od Liroya nie mam, a nawet mam wielki szacunek dla muzyka, który zrobił wiele dla polskiego rapu, którego powinien się trzymać i nie dać się wkręcić w palikotowe gierki z użyciem siekierki.  Liroy jako muzyk znany i ceniony przez fanów rapu ma możliwość wyrażania swoich poglądów również politycznych poprzez teksty piosenek co powinien czynić i tego się trzymać jeżeli ma taką potrzebę.  Nie powinien zaś wchodzić do polityki jako siepacz palikotowców wyrąbujący drogę temu, który siepaniem nie chce rąk zmęczyć.  Dla człowieka jakim jest muzyk, który zna się na muzyce i umie ją robić wejście do polityki może skończyć się nieporozumieniem, za takie uznał swoje wejście do Polityki Cugowski i stwierdził, że skoro nic nie może zmienić to z polityki odchodzi, albo smakiem gówna, które czuje się przez lata, a tego obawia się Liroy.
By nie czuć smaku fekaliów przez lata i nie być siepaczem Palikota lepiej zamienić siekierkę na scyzoryk, który Palikot kazał schować do szafy.

Prohibicja na wschodzie

Pomysł wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu na dwóch ulicach Lublina między 22, a 6 rano nic nie zmieni. A zakłócanie ciszy nocnej, burdy i demolowanie oraz zaśmiecanie przez napitych młodych ludzi ma miejsce w całym Lublinie. Dopóki nie będzie w Lublinie rozwiniętego systemu monitoringu miejskiego i większej ilości patroli Policji i Straży Miejskiej nic nie wskóramy. Jeśli chodzi o pracę Komisji ds. Przeciwdziałania Alkoholizmowi, której kontrole nie wykazały na ul. Godebskiego i Langiewicza jakichś odchyleń od normy to należy zadać podstawowe pytaniem : ile przeprowadziła ona kontroli w ostatnim roku i co najważniejsze o jakich godzinach miały one miejsce.  O ile nic się nie zmieniło to kontrole odbywają się w godzinach pracy kontrolerów, a nie są to godziny nocne. Kontrolując lokale przed 22, a nawet 24 można jedynie stwierdzić, iż lokal jest otwarty i ludzie piją np. piwo co nie jest zakazane.  Do pijackich ekscesów dochodzi w późnych godzinach nocnych i nad ranem.  Wprowadzenie takiego zakazu nie będzie zgodne z prawem i skończy się odwołaniami od takiej decyzji ze strony właścicieli lokali, którzy będą mieli w tej kwestii rację.  Pora raczej pomyśleć nad przywróceniem zlikwidowanej izby wytrzeźwień bo obecnie nie ma gdzie wywozić nieprzytomnych z przepicia delikwentów. Wozi się ich na Północną, a jeżeli zachodzi podejrzenie złego stanu zdrowia to do szpitali, które powinny być zarezerwowane dla chorych, a nie dla zapitych często agresywnych pijaków.  Zmorą wszystkich mieszkańców są nocni imprezowicze, wyłączenie dwóch ulic ze sprzedaży alkoholu spowoduje, że będą zaopatrywać się na innych ulicach, a problem jak jest tak będzie.  Ja chcę zwrócić uwagę na inny problem, a mianowicie na uporczywe nękanie hałasem mieszkańców przez tych mieszkańców, którzy wobec braku reakcji ze strony Straży Miejskiej dopuszczają się między innymi katowania swoich sąsiadów głośną muzyką czy też wyciem psa.  Telefon do Straży Miejskiej : zgłaszam, że pies wyje od kilku godzin, odp: nie ma ciszy nocnej, teraz nie wyje-w chwili pojawienia się patrolu nie wył albo odp: pies może szczekać.  Czyli właściciel psa może hałasować cały dzień i w tym celu używać sprzętu technicznego jak i psiego ryja, a sąsiedzi w ciągu dnia do 22 muszą tych hałasów z pokorą wysłuchiwać.  Psia kupa zrobiona przez psa, a nie właściciela  w dzień i w nocy zasługuje na mandat dla właściciela psa, a psie wycie jako nie wycie właściciela, a wycie psa zasługuje na słuchanie go i basta.  Jestem za wprowadzeniem porządku w Lublinie, by Lublin był przyjaznym miastem dla swoich mieszkańców również w nocy ale jestem również za zmianami, które przyniosą faktyczną poprawę, a nie spowodują nocnych wycieczek po alkohol w inne części miasta. Mieszkam w centrum i od jakiegoś czasu walczę z wyjącym psem sąsiadki, pijakami jak również dyskomułami dziennymi i twierdzę, że nie jest to łatwe, a nawet mam wrażenie, że jest to walka z wiatrakami. Dopóki nie wprowadzimy kar takich jak na zachodzie nie zmieni się nic. Gdyby za wycie psa, zakłócanie ciszy nocnej czy uporczywe hałasowanie w ciągu dnia groziła kara w wysokości 3000 zł i była to kara egzekwowana szybko zrobiło by się cicho jak makiem zasiał. Zamiast tego mamy próbę powrotu do prohibicji na, której najlepiej wychodziła kiedyś mafia.

Uczmy się od Norwegów

Tragedia, która wydarzyła się w Norwegii zjednoczyła ludzi niezależnie od tego czy są oni politykami, lekarzami, muzykami, emerytami czy też zajmują się czymkolwiek innym. Nas Polaków podzieliła wszystkich i wszyscy daliśmy się wkręcić w złe podziały po naszej polskiej tragedii. Katastrofa w której zginął polski Prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz najważniejsi przedstawiciele urzędów państwowych zamiast nas zjednoczyć dzieli nas jeszcze bardziej. Mówi się, że czas leczy rany, a w odniesieniu do nas Polaków czas pogłębia rany. I nie ma tu znaczenia kto bardziej przyczynia się do takiego stanu rzeczy. Niech każdy z nas pochyli się nad tragicznym losem wszystkich, którzy wówczas zginęli i w imię Ich pamięci zaprzestanie działań czy myśli naładowanych złymi emocjami. Długa droga przed nami by wyjaśnić przyczyny katastrofy i wyciągnąć wnioski na przyszłość. A wszystkie te działania należy podejmować pamiętając, iż wszyscy jesteśmy Polakami i jest to tragedia całego Narodu.  Mam nadzieję, że doczekamy się wyjaśnienia przyczyn katastrofy i wyciągniemy wnioski na przyszłość, a Polska zacznie być krajem ludzi nawzajem się szanujących.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Nazistowska zaraza

Lubelski Klub K1 Training Center zaprosił na obóz sportowy, który ma się odbyć  w Białym Dunajcu neonazistę Niko Puhakka. Maciej Kaznowski z K1 twierdzi, że nie słyszał o tym by Puhakka był neonazistą.  Już usłyszał, a klub wiedząc już kogo zaprosił nie podjął ostatecznej decyzji w tej sprawie.  Ten neonazista noszący tatuaże z logo  największej na świecie organizacji nazistowskiej "krew i honor" występował również w zawodach transmitowanych przez Polsat. Co nie jest raczej powodem do dumy dla Polsatu. Obóz reklamują na swojej stronie członkowie ONR Biały Dunajec. Na stronie można również przeczytać ich motto. Ja zacytuję jedynie część tego nieszczęsnego motto "Jestem Polakiem , więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam im wyższy przedstawiam typ człowieka".  Ciekawi mnie w odniesieniu do czego wyższy ma być ten typ człowieka, do drzewa, konia, a może słonia? Nie znalazłam na ich stronie odpowiedzi na to pytanie. W związku z tym, że pojawiły się słuszne kontrowersje po artykułach prasowych w związku z zaproszeniem na w/w obóz neonazisty ONR Biały Dunajec na swej stronie wyrażają zdziwienie całą sprawą i nie widzą nic niestosownego w tym by neonazista szkolił w Polsce. Jak twierdzą Puhakka tak jak inni fińscy zawodnicy jest sympatykiem ruchów nacjonalistycznych.
W Polsce niestety  naziści mają się dobrze i mają nawet stronę www bhpoland.org/strona/index2.htm
Jest to polski odłam "krew i honor", na stronie można np. przeczyta, że nowe tysiąclecie musi być czasem nieustającej walki albo, że jeżeli my nie zniszczymy wroga to on zniszczy nas.  Na stronie tej przeczytałam również, że cel  to walka o aryjską kulturę, tradycję, jej dziedzictwo i przyszłość naszej rasy.
Niedawno ABW zatrzymało autora strony Antykomor.pl w związku z satyrycznymi treściami dotyczącymi prezydenta B.Komorowskiego oraz grami "Komor Killer" i "Komor szoter".  Gry te w porównaniu z innymi grami będącymi w sprzedaży to gierki.  Na legalu można zaopatrzyć się w strzelanki gdzie nie rzuca się w cel przedmiotami, a wali się z broni i krew prawie wyłazi przez monitor.

Oby ABW i inne organy bezpieczeństwa państwa polskiego uderzyły do drzwi faktycznego zagrożenia jakim jest nazizm w każdej postaci, a nie uderzały w przyszłości w domorosłych satyryków, którzy nie nawołują do rasizmu i walki rasowej.  Podana przeze mnie strona polskich neonazistów nie miała prawa powstać, a jest i jest nośnikiem zła. Zapraszanie nazisty na obóz sportowy jako szkoleniowca, czy pozwalanie nazistom by byli uczestnikami wydarzeń sportowych jako zawodnicy to przyzwolenie na istnienie neonazistów.  Mamy obowiązek my wszyscy zamykać wszystkie drzwi przed nazizmem by ta zaraza zła przestała istnieć.  Szczególnie Polska i wszyscy Polacy powinni wykazać się tu stanowczym przeciwdziałaniem wobec wszelkich form propagowania neonazizmu jako naród, który był atakiem hitlerowskich Niemiec.  Niemieccy naziści będący "bohaterami" i ideologicznymi guru dla neonazistów wymordowali miliony ludzi w tym blisko 6 milionów Polaków. Ze strony neonazistów spogląda na nas Hitler i inne kanalie mające na sumieniu miliony wymordowanych ludzi. Pora obudzić  mechanizmy obronne,  które są zapisane w KK i tępić neonazistów z pełną determinacją. By nigdy więcej nikomu na kuli ziemskiej  nie udało  wyhodować podobnej śmiercionośnej zarazy.

Skasować na zawsze

Psychopata, który zmienił spokojną norweską wyspę w wyspę śmierci chce na procesie wystąpić w mundurze  i wytłumaczyć dlaczego zamordował 92 osoby, a prawdopodobnie więcej gdyż kilka uznaje się za zaginione.  Chce również by jego proces był publiczny. Jego imię i nazwisko należy skasować i żyć tak jakby nigdy się nie urodził. Jego manifest to kopia manifestu innego psychola, który również zabijał ale nie zdążył doprowadzić do rzezi na taką skalę. Spełnić jego postulaty to dać mu przekonanie, że osiągnął swój plan mordując ludzi.  Gdyby psychol, którego manifest delikatnie przerobił został skasowany i został skasowany jego manifest być może nie doszło by do tej tragedii. Muszą zniknąć instrukcje według których mogą działać psychopaci, a ten manifest to instrukcja zabijania z dorobioną ideologią.  Pisząc o nim dajemy mu satysfakcję i poczucie, że osiągnął sukces.  Bez imienia, manifestu i bez twarzy nie ma mocy zarażania innych psycholi mających skłonności do bycia naśladowcami. Samo czytanie tego manifestu czy podobnych sieje zarazę zła nawet gdy czyta je osoba normalna.  Psychopaci wczytując się w takie nośniki zła są w stanie siać śmierć pod ich wpływem.  Pamięć należy się zamordowanym i o nich należy mówić wymawiając ich imiona.

niedziela, 24 lipca 2011

Koń trojański PO i PSL

PO i PSL wybrały najlepszy moment by przegłosować ustawę o nasiennictwie, która zezwala w Polsce hodować genetycznie modyfikowane organizmy. Gdy wszyscy byliśmy skupieni na rozpoczynającej się Polskiej Prezydencji w UE w dniu jej rozpoczęcia koalicjanci wpuścili do Polski konia trojańskiego z bombą genetycznie modyfikowaną. Podczas gdy kraje należące do UE wprowadzają zakaz hodowli GMO Polska wpuszcza tego trojana pod osłoną prezydencji. Zakaz upraw transgranicznych wprowadziły już w: Niemcy, Węgry, Austria, Włochy, Luksemburg, Grecja, Bułgaria, oraz Szwajcaria.
To, że dokonała tego PO nie dziwi mnie zbytnio gdyż jako partia pływak podpływa tam gdzie rybki widzi, ale PSL, który głosi od zawsze, iż jest partią chłopską mającą za zadanie działać w interesie polskich rolników i rolnictwa jest zaskakujące.  Kompania Monsanto to rekin GMO kontrolujący 80% rynku produkującego trujące żarcie.  Żarciem tym karmieni są ludzie, a Kompania ta powinna nazywać się Szwadrony toksycznego żarcia. W związku z tym czym karmi i jakich praktyk "biznesowych" dopuszcza się Kompania Monsanto ma tysiące procesów o spowodowanie chorób, śmierci, przekupywanie urzędników, kłamanie w reklamach i inne. Produkty GMO powinny być oznakowane jak denaturat, logo z trupią czaszką na kościach.  GMO wykończy polskie rolnictwo, pozostanie nam do żarcia świństwo genetycznie modyfikowane takie jak np. w U.S.A. Od żarcia tego nabawimy się różnych chorób takich jak otyłość, alergia, odporność na antybiotyki i wiele innych. W Polsce Kompania ta działa jako Monsanto Polska i w wyniku silnego lobbowania na rzecz  GMO trojan już jest w Polsce.  Więc bierzmy się wszyscy za dobre polskie żarcie nie patrząc na kalorie i tłuszczyk, którego można się nabawić podjadając smakołyki, których dni są policzone. Niebawem żreć będziemy GMO i czy żreć będziemy dużo czy mało tyć będziemy po GMO.  Ci którzy trojana wpuścili ze swych skromnych diet zapewne wygospodarują wystarczająco dużo by robić zakupy w sklepach ze zdrową żywnością, które niebawem zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu. Zresztą Kalisz domaga się podwyższenia diet o, których podwyższeniu ostatnio zapomniał. Zapomnienie to jest chwilowe powróci do łask Kalisza po wyborach jako zadanie główne.
Nie żałujmy sobie tego co smaczne, polskie i zdrowe niebawem będzie genetycznie modyfikowane g....

Teczka Borysa

Borys to nie TW, a pies córki prezesa kopalni Bogdanka. Niestety, nic nie robiący poza wyciem z balkonu czy też z mieszkania.  Zaczynamy my mieszkańcy zbierać teczkę na ryczącego psa o wszystkich możliwych porach dnia i nocy. Póki co nagrywamy filmiki z Borysem w roli głównej, który w każdym filmie tylko ryczy.  Mamy w teczce już dwie interwencje Straży Miejskiej, w tym jedną zakończoną sukcesem. Pies raczył dać koncert na jeden ryj wyjący, którego wysłuchali Strażnicy Miejscy. Póki co twierdzą oni, iż nie mogą ukarać psa za wycie w dzień.  Ale i to się zmieni po wizycie na komisariacie i skierowaniu sprawy do Sądu Grodzkiego, a w następnej kolejności do Sądu Rejonowego.  Niedawno widziałam program Prosto z Polski w, którym przedstawiono tragiczną historię człowieka, który walcząc o prawo do życia w ciszy i spokoju nie mając wsparcia ze strony urzędników dokonał  samopodpalenia. Pomimo, że ewidentnie naruszono jego prawa nie doczekał się pomocy znikąd.  Przeżył, lekarze walczą o jego życie i powrót do zdrowia.  Mam nadzieję, że nasza walka z Borysem, a raczej z jego nieodpowiedzialną właścicielką przywróci nam możliwość mieszkania w normalnych warunkach bez wszechobecnego ryku, który wierci dziury w mózgach.  I mam również nadzieję, że nikt z nas nie zostanie wyciem doprowadzony do tak daleko idących desperackich zachowań.  Póki co Borys wyjec z ul. Narutowicza wyje jak niepojęty, a my  nie będąc myśliwymi wyjca słuchamy.  W życiu różnie bywa może nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji,  gdy zamieszka w pobliżu gajowy i wyruszy na łowy.

Martwe prawo

Policjantka w Bydgoszczy dotkliwie pobita, a bandyci na wolności. Tak zadecydował Sąd nie stosując wobec nich tymczasowego aresztu którego domagała się Prokuratura.  Sprawców tej napaści, którzy dopuścili się znieważenia Policjantki, oblali ją piwem, a jeden z nich uderzył ją w głowę butelką zostali potraktowani na równi z drobnymi złodziejami, którym zdarza się ukraść mienie o niewielkiej wartości o znikomej szkodliwości społecznej. Po serii napaści na Policjantów i po tym jak Policjant został zabity zaostrzono kary dla sprawców napaści na funkcjonariuszy. Polscy sędziwie są wyposażeni w przepisy mające dawać ochronę prawną funkcjonariuszom. Sąd w Bydgoszczy nie skorzystał z nich, a Prokuraturze każe czekać miesiąc na rozpatrzenie zaskarżonego postanowienia.  Prawo stanowione, a nie stosowane jest martwym prawem, a przestępcy mogą śmiać się w głos z tego jak srodze potraktował ich sąd. Policjantka ta interweniowała w podobnych okolicznościach jak zamordowany Policjant z Warszawy. Również była po służbie, nikt jej nie pomógł i z narażenie własnego życia i zdrowia podjęła interwencję za co podziękował jej Sąd nie stosując aresztu tymczasowego.  Funkcjonariusz na służbie czy po służbie podejmujący interwencję musi być chroniony przez państwo w imieniu, którego podejmuje interwencję z narażeniem swojego zdrowia i życia. Nie może być tak, że bandyci nie czując twardej ręki prawa i grożących im wysokich kar za napaść na funkcjonariusza publicznego w poczuciu bezkarności dopuszczają się ich.  To bandyta ma się bać i mieć pewność, że atak na funkcjonariusza skończy się dla niego surową karą, a funkcjonariusz czuć ochronę ze strony państwa będącą dodatkowym wsparciem ich walki z przestępcami.

sobota, 23 lipca 2011

Jestem za, a nawet przeciw

Powiedzenie stare ale jakie jare. Prezydent Lech Wałęsa twórca tegoż powiedzenia, które w odniesieniu do jego osoby lubię jest politykiem, który wie czego chce i zawsze w sposób klarowny bez kombinowania słownego wyrażał i wyraża swoje poglądy. Ostatnio na przykład na pytanie dlaczego nie spotka się z Obamą odpowiedział szczerze, że nie pasuje mu. I to jest to co ja lubię najbardziej, prosta odpowiedź czytelna nawet dla ludzi czytających bez zrozumienia instrukcję obsługi suszarki do włosów.
 Nie trawię zaś polityków, którzy wypowiadając jakieś słowotoki próbują z nas zrobić kretynów  konstruując w tym celu bełkot polityczny. Złotoustym w tej materii jest premier Tusk który jest za rezygnacją z bilbordów, a nawet jest przeciwko temu zakazowi. I tak z jednej strony chce koleżanki i kolegów z PO namawiać do rezygnacji z wieszania bilbordów, które urosły do rangi symbolu w wydawaniu pieniędzy publicznych na kampanie polityczne, a z drugiej strony chce by jego znajomi z PO mieli takie same szanse w wyborach jak konkurencja.  Premier nie wie jaką ma siłę persfazji i ma zamiar to sprawdzić.
Skoro nie wie i dopiero chce sprawdzać swoje siły w szeregach PO to po co o tym mówi.  Nie da się zjeść ciasteczka i mieć go na później mając do zjedzenia tylko jedno ciasteczko.  Tusk chce przypodobać się wszystkim mówiąc o bezsensownej i kosztownej kampanii bilbordowej, a za jakiś czas jego PO zaklei nas bilbordami na równi z innymi partiami bo w między czasie dowiemy się, iż ma małą siłę persfazji w swojej partii. Sprawdzi się to o czym wiemy, że traktuje nas pan premier jak ludzi, którzy po przeczytaniu instrukcji suszarki do włosów  próbują bez powodzenia powiesić na niej pranie.  Wybory parlamentarne nie dla idiotów,  a  dla normalnych ludzi mających świadomość prymitywnej próby wpuszczenia ich w bilbordowe maliny .

Króliczki Putina

Działaczki internetowej grupy społecznościowej "I really like Putin" zamieniły się w ręczne myjnie samochodowe i szorowały napotkane samochody przed budynkiem Uniwersytetu Moskiewskiego. Żeński fanklub premiera Putina mocząc szmaty w zimnej wodzie odziany w krótkie gatki i kuse bluzeczki niczym króliczki playboya zmywając bród z samochodów szczęśliwców,którzy mieli szczęście iż padło na ich auta oddawał cześć swemu guru. Zazdroszczę szczęśliwcom, których samochody  zostały wybrane do wielbienia Putina, mój niestety nie został namaszczony dotykiem oczyszczających dłoni zabawnych fanek Putina.

piątek, 22 lipca 2011

Siła słowa pisanego

Czasami piszę o sprawach, które nie wiążą się z czyimś osobistym dramatem, a czasami są wręcz na pograniczu komedii jak samolocik Sobczaka czy dwie damy dmuchające basen. Ale jak dorwę się do tematu takiego jak chore dzieci to gule mi skaczą i trudno przejść po wpisie do normalnego życia bo dalej to siedzi w głowie.  Ale myślę sobie, że jak się o czymś dużo i głośno mówi i pisze nawet na blogach, których zasięg jest niewielki to w którymś momencie sprawa potoczy się w dobrym kierunku. Oby jak najszybciej bo choroba nie śpi.

Pedofilem być

Tusk w towarzystwie Ewy Kopacz otworzył oddział dla pedofilów w szpitalu psychiatrycznym w Choroszczycy.  Pani minister powiedziała, że pedofili leczymy według najnowszych europejskich standardów. Szkoda, że nie było to otwarcie oddziału dla dzieci chorych na stwardnienie rozsiane, którym można by powiedzieć, iż będą leczone według najnowszych europejskich standardów. Pedofilów leczy się bez ograniczeń wiekowych, a dzieci ze SR nie leczy się lekami będącymi w zasięgu ręki.  Premier powiedział, że osoby, które nie będą chciały poddać się terapii będą izolowane od społeczeństwa. Osadzeni pedofile wiedzą, że chciałbym żeby ta wiedza dotarła do każdego, kto cierpi na tę przypadłość, stanowi zagrożenie dla dzieci, że zakończenie odsiadki nie oznacza życia poza kontrolą i możliwości popełniania przestępstwa.
A teraz po propagandzie w wykonaniu duetu Kopacz end Tusk wracamy do realnej sytuacji pedofili w Polsce.
Będą izolowani czasowo, po czym wyjdą na wolność by dalej wykorzystywać seksualnie dzieci włącznie z gwałceniem ich. Osadzeni pedofile są świadomi zagrożenia jakie stanowią dla dzieci, wiedzą, że zakończenie odsiadki oznacza życie poza kontrolą i umożliwia im popełnianie przestępstw seksualnych.  Ponieważ poddanie się leczeniu farmakologicznemu przez pedofili jest realną szansą skrócenia kary poddają się jej chętnie. Chętnie przyjmują leki, które obniżają popęd seksualny ale jest to działanie czasowe więc nic straconego w ośrodku nie ma dzieci. Popęd po jakimś czasie od wyjścia powróci. Po wyjściu pedofila jest on praktycznie pozbawiony nadzoru ze strony państwa, a wystarczyło wprowadzić obowiązek noszenia specjalnej opaski-lokalizatora by mieć częściową kontrolę wobec pedofila jak jest na zachodzie. Leczenie farmakologiczne jest skuteczne w trakcie jego trwania czyli w ośrodku, a po wyjściu wolnoć Tomku w swoim domku. Jak pedofil chce lek zażyje, a jak nie zażyje to kolejne dziecko zostanie skrzywdzone na całe życie.
Jeśli chodzi o ostatnią część wypowiedzi premiera w, której zapewnia, iż pedofil po wyjściu będzie kontrolowany i uniemożliwi mu się popełnianie przestępstw to z całą pewnością nie mógł Tusk mówić tego w odniesieniu do Polski.
W odniesieniu do Polski dzieje się tak, że pedofile po wyjściu są pedofilami w pełnym tego słowa znaczeniu i dalej krzywdzą dzieci, a w przypadku braku dostępu do nich osoby dorosłe. Czego przykładem jest wykorzystanie seksualne pensjonariuszki domu opieki przez pedofila, który siedział 6 lat za wykorzystanie dziecka.  O sprawie doniosło Życie Warszawy 22.07.2011, sprawa ta wyszła przypadkiem dzięki pamięci prokuratorki, która sprawdzała personel tegoż domu i skojarzyła nazwisko pracownika domu opieki ze sprawą pedofila, którą się zajmowała kilka lat wcześniej.  Wspaniale zabezpiecza się dzieci, osoby z domów pomocy, które są również bezbronne jak dzieci przed pedofilami.  Pedofil po wyjściu rozpływa się w społeczeństwie i co jakiś czas okazuje się, że dostał pracę w przedszkolu, szkole, domu opieki albo pracuje jako opiekun na imprezie, której uczestnikami są dzieci.
Pedofil po wyjściu poza monitoringiem, którego nie ma powinien dostać dożywotni zakaz pracy w miejscach gdzie są dzieci i osoby dorosłe będące bezbronne wobec pedofili.
Pedofilem być to być najwyższym europejskim standardem, a być dzieckiem to być bezbronnym wobec pedofili i procedur NFZ.  

Za młodzi by żyć

Ministerstwo zdrowia założyło, że w Polsce nie ma dzieci chorujących na stwardnienie rozsiane do lat 16 i nie będzie . Dzieci chorujące na tą straszną chorobę w Polsce żyją, a najmłodsze dziecko u, którego rozpoznano SR ma 5 lat.  Polska to nie jest kraj dla starych ludzi o czym przypomniała w wywiadzie Joanna Mucha ale to o zgrozo nie jest również kraj dla dzieci.  Gdzie jest rzecznik praw dziecka, który ma stać na straży bezpieczeństwa dzieci wszędzie tam gdzie jest ono zagrożone. Państwo durnym zapisem pozostawia na pastwę losu bez prawa do leczenia dzieci, a NFZ zamiast podjąć natychmiastowe działania zmierzające do usunięcia zapisu mówiącego, iż po 16 roku życia refundujemy leczenie SR bredzi o tym, że to są pieniądze publiczne.  Pieniądze publiczne są dla wszystkich bez względu na wiek, choroba ta czy inna atakuje organizm bez pytania o wiek, a polscy urzędnicy atakują zapisami o ilości lat chorego.  Ponieważ w Polsce od lat publiczne pieniądze przez polskich urzędników są trwonione czego malutkim przykładem jest wypasione Volvo zakupione niedawno przez Zarząd Portu Lotniczego Lublin SA to my hojni obywatele jesteśmy  obywatelami sponsorami wyręczającymi państwo.  Od lat kawał ciężkiej roboty robi za państwo Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która za zebrane pieniądze wyposaża polskie szpitale w najnowocześniejszy sprzęt. Od lat wiele innych organizacji organizuje zbiórki na leczenie ludzi śmiertelnie chorych. I nic od lat się w tej materii nie zmienia, a jest coraz gorzej, coraz więcej ograniczeń, które coraz bardziej zawężają grono osób uprzywilejowanych do tego by ich leczenie było refundowane.  Stwardnienie Rozsiane to tylko jedna z chorób, która dzięki urzędnikom dzieli Polaków na tych których się leczy i tych których spisuje się na straty. Na całym świecie dzieci są dobrem samym w sobie, które jest chronione bardziej od innych dóbr ale nie w Polsce. Jesteśmy jedynym krajem w UE, który odmawia leczenia interferonem dzieci.  Odmowa refundacji leku ze względu na wiek jest niezgodna z polską Konstytucją, która chroni nasze prawa i niezależnie od wieku daje nam takie same prawa jak i obowiązki. Ratuje nas to, że jesteśmy narodem o wielkim sercu i hojnie wspieramy organizacje ratujące nasze życie nie dzieląc nas przy okazji jak robią to urzędnicy na tych którym daje się szansę i tych, których z mety wysyła się na cmentarz.

Rzeczniku Praw Dziecka życiu polskich dzieci chorujących na Stwardnienie Rozsiane zagrażają decyzje polskich urzędników uniemożliwiające ich leczenie !!!

Podłączony do prądu

Raport w sprawie katastrofy smoleńskiej ugrzązł z objęciach Tuska niczym pierścień pod pazuchą Frodo. Tusk z jednej strony daje sygnały, że chce by ujrzał on światło dzienne, a z drugiej strony pilnuje go jak bezcennego niosącego zagrożenie skarbu. Ten długotrwały stan wahania nieoczekiwanie wykorzystał znany z mułowatości Pawlak.  Doznał niebywałego ożywienia niczym króliczek naładowany bateriami duracell i z całą determinacją zaczął domagać się raportu. W związku z tym, że mułowaty zaryczał jak lew jest realna szansa, iż raport poznamy 29 lipca. Przypuszczam również, że za rykiem stoi nadchodząca coraz większymi krokami kampania wyborcza, a póki co ryczący wie wystarczająco dużo jak twierdzi ukrywający raport Premier.  Więc wszyscy włącznie z wystarczająco dużo wiedzącym czekamy na raport, który może zostanie udostępniony i może będzie przetłumaczony albo i nie. A ukrywający go być może dostrzegł w nim realne zagrożenie dla PO w nadchodzących wyborach i nie wiedząc co z tym fantem zrobić w ciągu dalszym trzyma go mocno w swych objęciach.

Kibelek z dopłatą

W związku z tym, że w Centrum Lublina nie ma toalet publicznych należy dać ludziom dopłaty do WC. Niech każdy zaopatrzy się w kibelek turystyczny by śmiało bez odwiecznego problemu gdzie tu zrobić mógł przemieszczać się po naszym pięknym mieście. Mając upragniony podręczny kibelek można będzie jeszcze dorobić użyczając go za drobną opłatą zapominalskim lub turystom, którzy będąc w potrzebie oddadzą wszystkie zaskórniaki by uwolnić się od myśli poszukującej świątyni dumania, a powrócić do myśli zwiedzania.  Póki co nie mając kibelków trwale związanych z gruntem jak i przenośnych nie pozostaje nam nic innego jak załatwianie wszystkich spraw w domu, a nowych przechowywanie i również donoszenie do domu. Praktykując można dojść do niebywałej wprawy i zróbmy konkurs na najdłużej przenoszących i donoszących w całości. Dla niedonoszących wypada postawić kosze takie jak dla psów tylko z wizerunkiem ludzkiej pupy by nie mylono pojemników na psie z pojemnikami na ludzkie kupy.

Buntownik z wyboru

Ks. Piotr Natanek cały czas daje do pieca na swoich kazaniach. Tym razem nie oszczędził śp. arcybiskupa Życińskiego. "Dziś z piekła jego głos słychać w niebie, tak wyje! Jest obok Mahometa przywiązany najgrubszym łańcuchem".  Natanek ma w czterech literach zakaz publicznych wystąpień i z "kazania" na kazanie rozwija się poszerzając wachlarz dóbr którym dorabia diabelską gębę.  Natanek mając nosa, że za swoje brednie może być w końcu ukarany wybudował twierdzę. Kilku fanów swych herezji zdobył i w twierdzy może spokojnie kontynuować dalszy plan, który znany jest tylko jego głowie.  Pisząc to sama działam opętana szatańskim lakierem do paznokci w jaskrawym kolorze. Czytając to wiedz, że już jest źle i może być jeszcze gorzej.

środa, 20 lipca 2011

Nie ma pewności

Czy Jakub Tomczak jest winny gwałtu?  Nie ma takiej pewności, a został przez Brytyjski Sąd uznany za winnego i skazany na podwójne dożywocie. Podstawą wyroku było badanie DNA, które budzi wiele zastrzeżeń, wymazy z ciała ofiary pobrano 2,5 dnia od przestępstwa, nie opisano szczegółowo urazów jakich doznała. Do gwałtu doszło w lipcu 2006, a dopiero w październiku Policja otrzymała protokół od lekarza, który go sporządził i był głównym ekspertem w trakcie procesu. Na jednym z nagrań widać jak za późniejszą ofiarą gwałtu Jane H. idzie mężczyzna - Brytyjska Policja twierdzi, że MOŻE to być Jakub, czyli równie dobrze może być to ktoś inny.  Są bilingi z których wynika, że Jakub jeżeli był gwałcicielem w co wątpię coraz bardziej to dokonując gwałtu rozmawiał z własną siostrą.  Po wyroku jeden z członków ławy przysięgłych poinformował adwokata Jakuba o swoich wątpliwościach  co do przebiegu narady. Adwokat przekazał te informacje do Sądu, a w finale Sąd Apelacyjny zamknął temat stwierdzeniem, iż przysięgłych obowiązuje absolutna tajemnica narad.  W walce o Jakuba z brytyjskim wymiarem sprawiedliwości bierze czynny udział rodzina i znajomi.  Ja przyłączam się do tej walki w sensie walki o orzekanie w oparciu o dowody. W tej sprawie jest zbyt wiele niejasności by skazać człowieka. Za czyn, którego mu nie udowodniono. Nie wiemy czy jest sprawcą, a jedynie wiemy, że może być.  Może nim nie jest i jest to wystarczający powód by był wolny.  Oby udało się doprowadzić do uczciwego procesu Jakuba tego życzę jego najbliższym.

Przyjaciele Jakuba założyli stronę Dlaczego-Jakub.com, a na portalu NK założyli konto "W obronie Jakuba T"

Ofiarowane lotnisko

Modelarz-Jacek Sobczak Członek Zarządu Województwa Lubelskiego odpowiedzialny za lotnisko, które ma powstać w Świdniku będzie ubiegać się o mandat senatora w wyborach parlamentarnych 2011.  Każdy może więc i modelarz może jak mówi "Chciałbym pokazać wizerunek i skuteczność doktora prawa, samorządowca i twórcy lotniska dla Lublina".  A ja bym chciała by modelarz w swym locie mającym zanieść go do Senatu nie przypisywał sobie bezprawnie prawa do nazywania się twórcą lotniska dla Lublina. Pan Sobczak jest członkiem zarządu Województwa Lubelskiego, a nie zarządem jako całością. To władze województwa po wielu zmarnowanych latach obudziły się i zrozumiały, że bez lotniska lubelskie jest jak zaginione miasto i w związku z tym przebudzeniem lotnisko powstanie. Lotnisko powstanie w znacznej mierze za pieniądze publiczne, a wiec nas wszystkich oraz za pieniądze z dotacji unijnych, a nie za pieniądze jaśnie pana modelarza. Nie jest on hojnym  sponsorem, który zrobi nam lotnisko, a jest urzędnikiem, któremu władze województwa powierzyły dopilnowanie spraw związanych z wybudowaniem go. I to dopilnowanie prowadzi póki co do przemilczenia przez Sobczaka wielu nieprawidłowości do których dochodzi, a do powstania lotniska i oddania go do użytku jeszcze daleka droga i jeszcze wiele kwiatków może zakwitnąć. Póki co Zarząd PLL SA wykazał się już niegospodarnością i podawaniem informacji niepełnych czy nieprawdziwych jak kto woli. Mamy na lotnisku Volvo-nielota o którym kiedyś pisałam, lotnisko będzie miało krótszy pas startowy, będzie mniejsze i droższe, a dodatkowo o tym, iż koszt wybudowania go wyniesie 504 mln zł, a nie 350 mln zł zarząd PLL SA informuje społeczeństwo na pierwszych stronach gazet płacąc za nie publicznymi pieniędzmi. Wystarczyło zwołać coś co się nazywa konferencją prasową, coś co nic nie kosztuje i powiedzieć co ma się nam do powiedzenia, a gazety to za co zapłacono niezłą sumkę opublikowałyby w formie artykułów bez pobierania opłaty. O tym, że lotnisko będzie o wiele droższe informuje się nas z dwuletnim opóźnieniem wydając publiczne pieniądze.  Dodatkowo pan modelarz "twórca" lotniska lansuje się w wideoblogu z samolocikiem w dłoni i chwali się tajemniczym mieszkańcem lubelskiego.  Chwali się odznaczeniem jakie otrzymał od Stowarzyszenia Lotnisko w Świdniku w postaci "susła śmigiełko". Dodam, że Stowarzyszenie to składa się z członków PO lub ludzi powiązanych z PO tak jak Sobczak z PO.  To typowe dla lubelskiej PO zachowanie, PO PO daje odznaczenia, stypendia, dotacje i wszystko co dać może.

Sobczak na wideoblogu mówi: "Chciałbym ofiarować współobywatelom, sąsiadom to lotnisko"
Moja siostra  żartobliwie mówi o naszych rodzicach będących również doktorami jak pan modelarz czy też  ofiarny twórca lotniska "chorzy doktorzy".
A ja dodam, że nie ofiarny twórca lotniska, a mało skuteczny CZŁONEK Zarządu Województwa Lubelskiego odpowiedzialny za lotnisko, który nie dokończywszy "dzieła swojego życia" w postaci lotniska chce zostawić to niedokończone dzieło by odlecieć do Senatu.
By nie został Pan Sobczak posądzany o rzucanie słów na wiatr powinien złożyć ofiarę z siebie samego i wycofać się z wyborów do Senatu."Stworzyć" do końca lotnisko by je nam "ofiarować", a w następnych wyborach Kandydować nawet na prezydenta RP.

Etykiety: , ,

Wirtualny basen

Dwie posłanki PO z Lublina chcą się wdrapać do sejmu po basenie, którego jeszcze nie ma i nie ma pewności, że będzie. Mucha i Gąsior-Marek reklamują swe "zasługi" dla wirtualnego basenu podając informacje, które są ze sobą sprzeczne. Jedna twierdzi, że dotacja na basen olimpijski lada dzień, a druga, że jest już zatwierdzona.  Zarówno pierwsza jak i druga pani poseł podaje nam wyborcom informacje nieprawdziwe.  W rzeczywistości szansa na powstanie basenu jest i jest to szansa do wykazania się ale dla prezydenta Lublina, a nie pań z PO.  Budowa basenu olimpijskiego jest umieszczona na liście inwestycji strategicznych. Dotacja puki co nie jest przyznana. Jeżeli miasto wystąpi o dotację, nic nie schrzani we wniosku i wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony to wówczas miasto podpisze umowę na dotację w wysokości 30 milionów zł.
Póki co miasto raczkuje w kierunku dotacji, a panie z PO galopują  z wirtualnym basenem na ustach.  Więcej szacunku dla nas wyborców, nie ma potrzeby traktować nas jak durniów. Nie trzeba bombardować nas nieprawdziwymi przypisanymi sobie zasługami. Kto i na co zasłużył wiemy, a ja osobiście za brak szacunku dla wyborców i fałszowanie stanu faktycznego od siebie dodam, że gdzie dwie głupie baby się biją niestety nie koniecznie skorzysta trzecia mądra. I tak specjalistki od parytetów partolą walkę o równe szanse w polityce dla kobiet.

wtorek, 19 lipca 2011

Zagrożony i pobudzony

Jerzy Wenderlich poczuł zagrożenie płynące ze strony Eugeniusza Kłopotka wymachującego rękami. Do siejącego przez siebie "zagrożenia" dorzucił jeszcze ksywkę Wenderlichowi nazywając go gościem.  I tak panowie sobie powrzucali sobie przy okazji nudnego jak się okazuje tematu jakim jest rolnictwo. PSL, który jak wiadomo nie od dziś z rolnikami, których używa jako tarczy niewiele ma wspólnego i przed każdymi wyborami wciska nam kit, że jest oto w Polsce partia chłopska. SLD z kolei jako ugrupowanie od dawna nie mające nic do powiedzenia w polityce jak zwykle w gorącym okresie przedwyborczym ze zdwojoną siłą gryzie wszystkie tematy z rolnictwem włącznie. A podział na płacących wysoki ZUS i grosikowy KRUS był, jest i ma się dobrze. Tak samo dobrze ma się podział na kaso-fiskalnych i kasę zgarniających z kast wyższych, którzy niezłą kasę zarabiając kaso-fiskalni nie są.
Nieunikniony jest koniec PSL, którego koniec nie będzie miał siły końcowej Samooborony gdyż trudno byłoby dogonić Leppera i jego watahę ale w finale spotkają się poza sejmem. Będąc ugrupowaniem nie atakującym, a działającym na zasadzie zaniechania działania jest niczym ciepłe kluchy czy też lelumpolelum jak kto woli.  SLD zaś otoczone nielicznym fanklubem czerwonych dziadków z PRL i garstką klerofobów oraz innej maści fobów przędzie nieco lepiej i jakieś 6% do 7% dowiezie do sejmu.  Za jedno Wenderlichowi należą się wielkie brawa, za to mianowicie, iż pierwszy raz można było zobaczyć pobudzonego Kłopotka. Kłopotka, który zawsze ma kłopot z powiedzeniem o co konkretnie PSL chodzi i jaki PSL ma program dla wszystkich Polaków, a nie wszystkich rolników.  Tym razem również nic nie powiedział o programie, nawet o programie dla rolników ale przynajmniej został podłączony do prądu.

Jakubowska z dogrywką

Lwica lewicy przegrała drugie starcie o dopisanych słów kilka.  Przegrana zamyka jej drzwi do startu w nadchodzących wyborach. Więc być może rzuci się do pisania kolejnej książki, a ma o czym pisać znając kulisy poczynań lewicy z okresu gdy mogła sobie porządzić.  Erę lewicy mamy za sobą, ale kto wie czy nie wyrośnie nam nowa lwica tym razem książkowa. Na miejscu Grocholi szukała bym już gorących tematów na nową książkę gdyż lwica ma ich spore zapasy. Zapewne niejednemu od tych skrywanych sekretów Jakubowskiej może szron pokryć głowę. Najpiękniejsza już jest, a ja czekam na Sensacyjną  książkę autorstwa lwicy polskiej lewicy. Póki co remis i czekać trzeba na dogrywkę w grze o słowa swojego czasu dopisane.

Wakacyjny paraliż w urzędach

W związku z tym, że wakacje opanowały polskie urzędy włącznie z ZUS w ramach oszczędzania należy pozamykać je na czas sezonu urlopowego.  W sezonie tym by załatwić sprawę najprostszą trzeba uzbroić się w cierpliwość gdyż urzędnicy są na urlopach, wybierają się na nie bądź są po urlopach i z wielkim trudem wbrew swej woli zaczynają wracać do swoich obowiązków zawodowych. Ponieważ mamy kryzys warto by przez te kilka miesięcy zaoszczędzić na prowadzeniu urzędów, które i tak nie pracują w związku z sezonem letnim w sposób normalny, a jedynie są otwarte i wchodząc do nich człowiek chcący coś załatwić ma poczucie winy, że przerywa urzędnikom sjestę.  Ja osobiście w jednym z takich urzędów w postaci ZUS w Lublinie od tygodnia staram się odkręcić "pomyłkę, a raczej zaniedbanie ZUS w wyniku, którego wszedł on w posiadanie moich pieniędzy, których nie powinien oglądać nawet przez szybkę.  I tak jestem odsyłana od pani do pana i jeszcze innego pana i pani, a każdy mówi: ja nie wiem, ja wróciłam/em z urlopu, ja naprawdę nic nie wiem.  Nawet uzyskanie prostej odpowiedzi na pytanie kiedy i w jakiej formie, przelewem czy przekazem uzyska zwrot niesłusznie pobranych pieniędzy to słyszę: nie wiem albo sprzeczne odpowiedzi prowadzące donikąd.  I tak w kółko w klimacie znów mamy wakacje staram się wyrwać z letniego letargu choć jednego pracownika ZUS by odkręcić zusowską zagmatwaną pomyłkę.  Pomyłką jest udawanie, że urzędy w lecie pracują i wielką rozrzutnością jest utrzymywanie tego udawania.  Do końca wakacji jeszcze daleko więc wszystkim chcącym załatwić cokolwiek w polskich urzędach radzę szerokim łukiem omijać je wszystkie. Ja cały czas szukam jednego jedynego pracownika w ZUS, który nie jest w klimacie wakacyjnym i, który wie jak ZUS ma oddać coś co mu się nie należy.  Póki co szukam, dzwonię, chodzę i jeszcze nic nie znalazłam. ZUS niby wie, że ma coś oddać ale nie wie jak, kiedy i w jaki sposób. Ja wiem jedno, że są cholerne wakacje, które swym zasięgiem dopadły urzędy i trzeba czekać, aż skończy się wakacyjny paraliż.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Bzik rasowy

W Polsce mamy bzika na własnym punkcie. Dopóki tematem żartów są wszyscy wokół nas to zabawa jest przednia, a gdy trafi w punkcik nasz podnosi się lamencik z zawiadamianiem prokuratury włącznie. Dziennikarz Michał Figurski obraził ego Alvina Gajadhura mówiąc "Może zadzwonimy teraz do Murzynów...Gajadhur, tak, Murzin. Dzisiejszą audycję sponsoruje warszawski Ku-Klux-Klanu..."
Gdyby w audycji była mowa o grubych, suchych, żółtkach, szwabach, rudych, ruskach czy innych nikt nie zwrócił by najmniejszej uwagi na program, a tak stał się "rasistowską" audycją wszech czasów, której słuchać będzie jeszcze sąd. Kazik opowiadając historię pewnej piosenki opowiedział jak napisała do niego jakaś dziewczyna i miała ogromne pretensje o piosenkę o dziewczynie bez zęba na przedzie, bo to o niej jest ta piosenka. A dziewczyna ta nie życzyła sobie by pisać o niej piosenkę. Tyle, że Kazik nie znał tej ani żadnej innej dziewczyny bez zęba na przedzie, po prostu napisał piosenkę.   Będąc w Izraelu zostałam zapytana przy kolacji przez jednego z Żydów, a było ich tam wielu czy wyszła bym za Żyda. Odpowiedziałam, że może być Żyd byle by nie miał pejsów. Moja odpowiedź spowodowała niekończące się wybuch śmiechu. Dla tych, którzy chcą poczuć się znieważenie pragnę dodać, że wydarzenie to miało miejsce wiele lat temu kiedy miałam lat 12 co uniemożliwia pociągnięcie mnie do odpowiedzialności karnej.
Jestem za surowym karaniem wszelkich form rasizmu ale nie jestem za odwracaniem kota ogonem i ściganiem  z urzędu twórców audycji satyrycznych i podciąganiem pod rasizm treści nie mających z nimi nic wspólnego. W Polsce nie wypracowaliśmy do tej pory skutecznych mechanizmów prawnych ścigających i zapobiegających faktycznym przestępstwom na tle rasistowskim. Skini, Narodowcy i inne grupy szerzące treści rasistowskie mają się całkiem dobrze, a tłumaczyć w sądach muszą się autorzy audycji czy programów satyrycznych niemający nic wspólnego z rasizmem.  Jako, że nie jestem czystej krwi i w żyłach swych posiadam domieszkę niemiecko-białoruską, a może i jeszcze jakąś o, której jeszcze nie wiem powinnam za szwabów wytaczać tysiące spraw sądowych.  Oby zdrowy rozsądek zwyciężył z przewrażliwieniem na tle rasowym.

niedziela, 17 lipca 2011

Dramat Palikota

Dramat tego byłego członka Po polega na tym, że chce być na medialnym świeczniku. Jako guru swojego ruchu stara się skupić na sobie maksymalną uwagę mediów i w tym celu opowiada jakieś kiepskie bajki własnej produkcji, które jego zdaniem mają się zrealizować w trakcie wyborów. W jednej ze swych bajek, która urodziła się w jego głowie do której z chęcią zajrzał by niejeden psychiatra dostrzegł 10% dla Palikotowców. Ujrzał siebie jako króla urn warszawskich bezlitośnie miażdżącego swych przeciwników. W ludzkich głowach powstają różne fantazje od erotycznych po wizje w,których doznający owych wizji jest leniwcem włącznie. Ale Palikot jest jedynym znanym mi politykiem, który chce nam zaszczepić jako realne własne fantazje. Fantazje dotyczące jego warszawskiego zwycięstwa i 10% dla Palikotowców w całej Polsce.
Poza tym faszeruje nas wieściami o biednym i wykorzystanym Kaliszu skrzywdzonym przez Napieralskiego, któremu powinniśmy chyba wytrzeć nosek i  wyznaniem, że prezes PiS jest "trupem politycznym",które  nie robią już na nikim wrażenia.
Palikot wiele by dał, może i wszystkie numery do swoich kąt bankowych by choć na jeden dzień stać się takim trupem politycznym. Gdyby odkrył i ogłosił, że Kaczyński to żerca składający ofiary z członków PO, który kojarzy małżeństwa pomiędzy członkami PiS by płodzili młode pokolenie swych wyznawców, a Tusk to czarnoskóra hermafrodyta z uszami osła mająca dziadka zombi to może wróciłby na pierwsze strony gazet i stał się newsem dnia, a nawet lata.
A tak tylko wierci się i miota  dręczony polityczną odmianą  ADHD zmiksowaną z potrzebą bycia gwiazdą były członek PO i była "gwiazda PO", a obecnie Palikot show. W Polsce show w wydaniu Palikota może kupić 1-2% wyborców. Swój ciągnie do swego i tylu pewnie da się wkręcić w bajkę na jawie opowiadaną  w trakcie kampanii. Biedny człowiek minął się z powołaniem, powinien być gwiazdą  programów rozrywkowych. Gdyby urodził się nieco później nie było by Szymon Show, a Polikot i nawet show nie trzeba by dodawać w nazwie.  Nie zarobiłby tyle co na gorzkiej żołądkowej, ale oglądalność jaką by miał to bezcenne trofeum, które jednak nie było mu dane. Dane jest mu męczyć się w nieswojej skórze.

piątek, 15 lipca 2011

Szeryf Pitera znalazła Lublin

Trwało to dość długo ale jednak udało się Pani minister odnaleźć zagubione miasto na wschodzie Polski. Tym oto sposobem urodzony pod szczęśliwą dłonią stracił wsparcie wszystkich pomocnych dłoni z lubelskiego PO.  Paweł Markiewicz odchodzi z PO i rezygnuje z posady dyrektora kancelarii prezydenta Lublina.  Wielka to dla ludzi ze wschodu ulga, skoro wycofuje się z posad to może jeszcze odda stypendium, które dostał dzięki wpływowym łapkom PO.

czwartek, 14 lipca 2011

Pociąg do owoców

Polskie owoce, a w szczególności jabłka są soczyste i kolorowe, pociągi zaś jak niestety również wiadomo śmierdzące fekaliami i jeżdżące tylko sobie znanym rozkładem jazdy. Ale nie do tego mam zamiar się odnieść, a do "mądrości" mojej "ulubionej" posłanki z Lublina  Magdaleny Gąsior-Marek.
Posłanka na swoim blogu ujawnia kulisy swojej niewiedzy politycznej aż po głupią analizę poczynań SLD związaną ze zbliżającymi się wyborami włącznie. Tak się jakoś dziwnie składa, że partie będące w opozycji do partii rządzącej samodzielnie bądź w koalicji zawsze opierają swoją kampanię wyborczą na krytyce rządzących. Nie jest to polski wynalazek, a dzieje się tak w trakcie wszystkich demokratycznych kampanii wyborczych na całym świecie.
Po nie zabrała się za jabłka bo na krajowych owocach kokosów się nie zarobi. Jeśli chodzi o pociągi jak rozumiem chodzi o PKP to zabrała się za pociągi z właściwą temu ugrupowaniu filozofią : "Pociągi w naszych łapach  wasze tyłki w smrodzie wożą"
Faktem jest, że po dojściu do władzy PO nie zwinęła wybudowanej za SLD autostrady, której wybudowali tyle co kot napłakał. Gdyby Grabarczyk opatentował metodę zwinięcia w rulon pasów autostrady to kto wie, może i to by nas spotkało i zostało uznane przez PO jako korzystne dla obywateli.
Jak twierdzi PO "My nie robimy polityki" z czym się zgadzam w 100%, PO robi biznesy i buduj biznesplany dla PO.  Może w końcu znajdzie się miejsce dla polityków robiących dobrą  politykę, którzy zastąpią tych, którzy otwarcie mówią, że jej nie robią.

Lubelski Wilk

Wilk co wiele ma do wyjaśnienia to poseł Wojciech Wilk z PO. CBA Zarzuca mu krzywoprzysięstwo oraz prowadzenie działalności z wykorzystaniem mienia komunalnego. Dochodzi jeszcze sprawa oświadczenia majątkowego posła w, którym zabrakło informacji o zarządzaniu przez niego działalnością gospodarczą z wykorzystaniem mienia komunalnego. Podanie prawdy czy zatajenie prawdy to nic innego jak krzywoprzysięstwo. Opinia prawna w tej sprawie wydana przez Biuro Analiz Sejmowych potwierdza istnienie uzasadnionego podejrzenia naruszenia przez Wilka ustawy. Poseł broni się twierdząc, że jeżeli już to jest to tylko wykroczenie regulaminowe i jego przypadek nie jest odosobniony.
Z przykrością stwierdzam, że wielu Polaków siada za kierownicą pod wpływem alkoholu i fakt, iż nie są to przypadki odosobnione, a mnogie nie jest okolicznością łagodzącą. Jak się nie chce przestrzegać prawa od A do Z to trzeba mieć odwagę przyznać się do winy nawet jeżeli jest to tylko wykroczenie, a tego jeszcze nie wiemy w odniesieniu do poczynań Wilka.
Chłopcy z lubelskiej PO ci młodsi  jak i starsi cały czas zwracają na siebie uwagę i nie jest to ta uwaga, której oczekują obywatele. Jak ma się odwagę wejść do polityki to trzeba mieć odwagę w niej być ze wszystkimi konsekwencjami tego bycia.  Bycie posłem to przywilej, a wilczy apetyt do zajmowania się w trakcie kadencji poselskiej innymi sprawami przez posła Wilka powinien być przez niego samego zahamowany. Pocieszające jest to, że w przypadku lubelskiego Wilka wyboru dokonamy my wyborcy w zbliżających się wyborach.

6000 wejść na stronę

Na lubielublin.pl 6000 wejść :) Cieszy mnie to spore zainteresowanie stroną i blogiem, którego piszę od maja. Jako całkowicie zielona w temacie blogowym nie sądziłam, że mogę dojść do 6000 tysięcy tak szybko. Blogowanie wciąga i z każdym wpisem łatwiej przychodzi następny. Szkoda tylko, że komentarzy strasznie mało, ale myślę, że i one zaczną się pojawiać z czasem.

środa, 13 lipca 2011

Titanic

PJN jak Titanic coraz szybciej idzie na dno. Po tym jak zdradziła swoje ugrupowanie dama w czerwonym stopniowo porzucają partię jej członkowie.  Do chłonnej PO dali nogę Jan Filip Libicki i Jacek Tomczak. PJN od początku miał niewielkie szanse na zaistnienie na polskiej scenie politycznej, a odejście do PO Kluzik-Rostowskiej odebrało ją całkowicie. Garstka wyrzuconych i tych którzy odeszli z PiS pod przywództwem słabego i nie mającego własnej wizji PJN Kowala rozpada się kawałek po kawałku. Więc kto ma szansę na przyjęcie do jamochłonu jakim jest PO wieje ile sił w nogach. Reszta jak kapitan do samego końca pilnuje statku.

Niewidzialna dłoń szczęścia

Niewidzialna pomocna dłoń pomoże ci gdy myślisz, że jesteś sam. Wiele takich dłoni widział już  w swoim młodym życiu działacz lubelskiej PO. Pawłowi Markiewiczowi i jego koledze oczywiście również z PO pomogły dłonie innych działaczy PO w uzyskaniu dotacji w wysokości pół miliona zł.  Ten sam Markiewicz napotkał równie pomocne dłonie gdy ubiegał się o stypendium marszałka województwa lubelskiego. I nie było by w tym zapewne nic dziwnego gdyby nie fakt, iż przeciwny przyznaniu mu stypendium był profesor nisko oceniając jego pracę, a za były pomocne dłonie związane z PO przyznając jej prawie maksymalną ilość punktów. Na koniec pomocne okazały się dłonie obecnie panującego w Lublinie prezydenta miasta Lublin Krzysztofa Żuka. Markiewicz zostanie dyrektorem kancelarii prezydenta Żuka.
Cóż trzeba przyznać, że Markiewicz urodził się pod szczęśliwą dłonią, a nie jak większość szczęściarzy pod szczęśliwą gwiazdą. Co wcale jak dotąd nie zmniejsza jego szczęścia do napotykania pomocnych dłoni wywodzących się z PO.  Szczęścia raczej nie da się zmierzyć, ale w tym przypadku można przynajmniej policzyć ilość szczęściodajnych dłoni.

Niechciana dama

Nowy przyrostek PO dama w czerwonym co zdradza wiecznie ma być 1 PO w Rybniku. Jedynką, której nikt nie chce. Nie chcą Kluzik-Rostowskiej lokalni działacze PO, którzy otwarcie mówią, że nie ma co liczyć na ich pomoc i nie chcą jej wyborcy.  Dama w czerwonym na tuskowym spadochronie leci i zapewne doleci do mety, tyle, że z wynikiem, który raczej do Sejmu jej już nie wepchnie.
I ciągnie się dama od partii do partii i dyszy i sapie po drodze wiatr łapie, aż zaniósł ją wiatr w ramiona PO.  Skok spadochroniarski jakiego chce dokonać na Rybnik zakończyć musi się źle dla damy tej, niechcianych polityków przecież nikt nie chce, a damy tej nie chce nawet rybnicka PO.

wtorek, 12 lipca 2011

Rydzykowa zupa

PO potrzebuje Ojca Rydzyka jak ryba wody. Pływa w zupie Rydzyka i łowi co do niej wrzuci, a następnie nawija o tym puki nowego kąska nie złowi. Zarówno PO, SLD i oczywiście Palikotowcy chcą by kościół nie wtrącał się w sprawy państwowe, a sami wciągają kościół celowo do polityki. Niesiołowski, który umiłował sobie opowieści z Rydzykiem w roli głównej, mówi między innymi komentując wystąpienie O.R. w Parlamencie Europejskim, iż ma nadzieję, że Rydzyk odpowie za to i zostanie z hukiem wyrzucony, albo, że jeżeli Rydzyka bronią tacy biskupi jak Mering, to po co nam tacy biskupi są w ogóle potrzebni. A ja się pytam, a po co o duchownych mówi  polityk, który zarzuca kościołowi wtrącanie się w sprawy państwa. Kościół niepotrzebnie podnosi rzucaną przez polityków rękawicę i tym sposobem ciągnie się spór z kościołem i Rydzykiem w roli głównej. To politycy, a  w szczególności PO i do niedawna Palikot w jej szeregach, a teraz dla Palikotowców pompują sprawę Rydzyka do rozmiarów niemalże globalnych. Gdyby chodziło faktycznie o łamanie prawa, a Polska jak wiadomo nie jest krajem totalitarnym, mamy organy ścigania i one powinny  zajmować się wszystkimi formami łamania prawa jeżeli takie są niezależnie od tego czy jest to Rydzyk czy Kowalski. W realu chodzi o bycie na wierzchu zupy, którą chcą nas politycy nakarmić w trakcie kampanii wyborczej i nie tylko, a nie o szkodliwą działalność Rydzyka czy wtrącanie się kościoła. Nie jestem biegła w poczynaniach Rydzyka i jego rozgłośni gdyż nie jest on w centrum moich zainteresowań, a chcąc nie chcąc mam go cały czas na talerzu podstawianego na siłę przez polityków. Niech Niesiłowski nie porywa się na mówienie o tym kto powinien mury kościelne opuścić i który biskup jest niepotrzebny, nie jesteśmy odpukać krajem wyznaniowym, a władza Niesiołowskiego władz kościelnych nie sięga.  Gdyby politycy poświęcili 1/10 swojej energii do wyjaśnienia sprawy morderstwa Krzysztofa Olewnika, którą poświęcają Rydzykowi być może  udało by się wyjaśnić kto stał za sprawą tego brutalnego morderstwa, a nie wyławiali tylu śmieci, którymi zaśmiecają nasze głowy. Cały czas PO stara się odwrócić naszą uwagę od spraw ważnych dla nas jak chociażby nasze emerytury, które są zagrożone i przy takim politykowaniu mogą całkiem zniknąć.
Niech świecka PO zacznie mówić o sprawach świeckich ludzi, a sprawy kościelne i duchownych tego kościoła zostawi ich jurysdykcji.
Swojego czasu media pozwoliły zaistnieć pewnej istocie, a mianowicie Joli Rutowicz, która równie szybko zabłysła jak i zgasła. Pora by politycy i media, które tu również maczają paluchy przestali dawać sztuczne światło Rydzykowi. Bez politycznego i medialnego dopingu zgaśnie jego blask niczym blask Joli Rutowicz.
Najwyższy czas złowić coś konkretnego o Polsce i dla Polaków i nie łowić tego w garze Rydzyka.

Chłopcy z ferajny

Jak zakosić pół miliona "zgodnie z prawem". Lubelscy chłopcy z PO postanowili dorwać się do naprawdę wielkiej kasy. Firma sekretarza PO w regionie P.M. i P.S. członka zarządu partii na Lubelszczyźnie "dostała" od instytucji władzy podległej marszałkowi prawie pół miliona zł. Zarząd województwa w, którym zasiadają obaj panowie zaakceptował "dotację" w wysokości pół miliona bez paru grosików dla chłopców z PO.

Po tym jak dziennikarze Gazety Wyborczej, którym chwała za to, wytropili i opisali śmierdzącą na wiele kilometrów sprawę z dotacją dla chłopców z lubelskiej ferajny zrezygnowali oni w popłochu z prawie upolowanej kasy. W oświadczeniu, które przysłali do G.W. tłumaczą, że ich firma nie miała przynosić korzyści finansowych. Kto normalny zakłada firmę w celu innym niż przynoszenie korzyści finansowych?  Nawet świry zakładają firmy po to by zarabiać kasę.  Gdzie jest szeryf Pitera? Czyżby zabłądziła na wyżynie lubelskiej, czy też może zatrzymały ją sprawy pilniejsze jak chociażby ściganie jakiegoś biednego posła, który zjadł ciasteczko na koszt państwa o wartości 4.50.
Panów skontrolowano, większych uchybień się nie dopatrzono i tak jak zawsze pozamiatano pod dywan.  Dla mnie to działania o charakterze mafijnym, panowie w białych kołnierzykach, którzy w biały dzień biorą zgodnie z prawem pół miliona i tylko dlatego, że dostrzegli to dziennikarze przed wyborami z tej kasy dobrowolnie rezygnują.
A Pitera dalej tropi i zapewne w następnej kadencji tropić będzie nadal sprawy o wartości 4,5,a może i 10 zł.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Senyszyn jak głucha o dźwiękach

Pisze Senyszyn na blogu o Kongresie Kobiet Prawicy i o wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, a ja mam wrażenie, że pisze ale o jakimś innym kongresie. Słuchać trzeba ze zrozumieniem, a jak się nie słucha lepiej nie komentować. Jak koń z zatkanymi uszami i zakrytymi oczami wali na oślep na blogu o sprawach dla niej niepojętych czy niedosłyszanych. Obrażanie kobiet uczestniczących na kongresie i obrażanie Jarosława Kaczyńskiego, który na nim przemawiał nie zmieni faktu, iż kobiety prawicy poprzez szeroko rozumianą debatę społeczną, której wyrazem był Kongres Kobiet Prawicy dążą do polepszenia sytuacji kobiet w Polsce. My kobiety prawicy  wspierane przez mężczyzn mamy konkretne żądania i postulaty, a kobiety lewe zafascynowane ptaszkiem chcą z przyklejonym interesem  podbijać męski świat.
Po lewej stronie przyklejone ptaki, a po prawej są konkrety.

Pomysłowy inaczej

To on właśnie, to  on Napieralski we własnej osobie. Tym razem nie jabłkami, powodzianami czy grzybami, a luksusowym wagonem kolejowym zaatakował wyborców. Temu człowiekowi Bozia rozumu nie dała, a głupotą obdarowała szczodrze. Ludziom nie trzeba pokazywać, że pociągi mogą być czyste wożąc w czystym wagonie swój własny tyłek. I tak zwykły człowiek czekający na swój śmierdzący wagon mógł zobaczyć ważniaków ładujących się do wymuskanego wagonu wynajętego przez Grzegorza Napieralskiego. Do wagonu zabrał dziennikarzy by przejechali się w luksusie w pierwszą stronę, a następnie w drogę powrotną dostali bilety w zwykłych przedziałach by szybko powrócili do reala. To za SLD rozmnożyły się spółki córki PKP będące karmicielkami różnej maści kolesi zasiadających w ich radach nadzorczych. Jak chce się wykarmić setki członków rad nadzorczych i prezesów, którzy mają wygórowane potrzeby materialne to trzeba zapomnieć o zmianach na kolei na korzyść zwykłego klienta. Pasażera trzeba oskubać z kasy i dalej w chlewie wozić, bo póki płaci, a wyboru nie ma płacić będzie. Jak PKP porządnie nabroi to trudno w tym bałaganie winnego znaleźć gdyż jedna spółka odpowiada za tory tu, druga za tory tam, trzecia za ten peron, a można tak wymieniać bez końca. I tak końca traktowania pasażerów jak bydła nie widać!

niedziela, 10 lipca 2011

CIO

CIO, Centrum Interwencji Obywatelskiej, a moim zdaniem sprytne obejście prawa. Posłanka PO Magdalena Gąsior-Marek w otoczeniu Radnej Miasta Marty Wcisło i Radnej Sejmiku Wojewódzkiego Bożeny Lisowskiej reklamuje się na bilbordach w Lublinie jak i np. na trasie Lublin-Warszawa. CIO istnieje od grudnia 2010 r. jakie ma osiągnięcia nie wiem, widzę za to typowe bilbordy wyborcze. Wybory niebawem więc książki autorstwa posłanki już się raczej nie doczekamy, ale może jakiś kieszonkowy poradnik florystyczny autorstwa Magdaleny Gąsior-Marek dodawany gratis do bukietu wyrośnie w najgorętszym okresie przedwyborczym. Jak poseł mało robił w trakcie kampanii, a znany jest jedynie  z dawania bukietu ministrowi, który zasługuje na oddanie teczki   to jedynym sposobem by ponownie dorwać się do Sejmu jest duży baner wyborczy.

Filcowy ptaszek

Ptaszek jest albo i nie i nie pomoże kobietom ptaszek filcowy, przyszywany, a nawet złoty czy platynowy. Zamiast robić kolejny happening i rozdawać filcowe ptaszki lepiej brać się do konkretnej roboty drogie Panie.
Najpierw to my Kobiety musimy uwolnić się od stereotypów wyniesionych z domów by później mogli zrobić to mężczyźni. Wiadomo co facet ma w spodniach i przypinanie atrapy męskiego interesu jest warte tego by mężczyźni  przypinali sobie filcowe cycki czyli nic nie warte, nic nie wnoszące, a jedynie powoduje śmiech na sali.
Uczmy swoje córki i synów, że płeć nie ogranicza nas w życiu. Córki uczmy niezależności, by jako kobiety dorosłe niezależnie od stanu cywilnego, wykształcenia, miejsca, zamieszkania, wieku i wszystkich innych okoliczności mogły być niezależne, same decydować o swojej karierze, rozwoju, o tym co jest dla nich ważne.
Synów uczmy by kobiety :żony, partnerki, matki, siostry i wszystkie inne kobiety traktowali nie patrząc na nie przez pryzmat płci, a widząc człowieka.
Jeżeli my Kobiety kiedyś wykonamy to zadanie na piątkę zapewne nie będziemy dyskryminowane nigdzie.
Jeżeli my zaczniemy głosować na kobiety to będzie nas więcej w polityce, jest nas w końcu więcej.  Akcje polegające na paleniu staników, przyczepianiu ptaszków i inne z tej kategorii tylko nam szkodzą i odwracają uwagę od meritum sprawy. Zamiast rozdawać te niefortunne ptaki można rozdać coś w rodzaju karty praw kobiet zawierającą informacje typu: jakie zachowanie przełożonego jest niedopuszczalne i świadczące o dyskryminacji; informacje dla ofiar przemocy seksualnej, informacje dla ofiar przemocy w rodzinie i wiele innych ważnych informacji oraz adresów instytucji, które pomagają kobietom. Nie wszystkie kobiety mają świadomość, że są krzywdzone z powodu płci i taka karta  może być dla wielu z nas przydatna. Zamiast szkodzić swojemu gatunkowi warto organizować różnego rodzaju akcje promujące i pomagające Kobietom funkcjonować w świecie zdominowanym przez mężczyzn.

Kobieta bez ptaszka

sobota, 9 lipca 2011

Hej kolęda, kolęda

Małopolska PO pozazdrościła moherowych berecików i  zabrała się do dziergania własnych. W tym celu rozsyła liściki przedwyborcze do proboszczów w, których przekonuje kościół by poparł PO. Z jednej strony PO zarzuca PiS zbyt bliskie związki z kościołem, a z drugiej strony kombinuje jak się takich związków dorobić. Znany beret uważany przez Tuska za zły i obciachowy stał się bardzo pożądanym nakryciem głowy w sezonie wyborczym. Skoro peruwiańskie nakrycie głowy premiera cieszyło się takim powodzeniem można spróbować i z nowym modelem moherowych beretów.  Jak ta przysłowiowa babcia zobaczy podrabiane berety to zanim pójdzie głosować schowa dowód niejednego wnuczka. A wnuczek tej czy innej babci tracąc orientację zagłosuje razem  z babcią podejrzewając jakąś prowokację. SLD i Palikotowcy to chyba tylko szaliki mogą wydziergać w tym sezonie wyborczym . Bilbordów nie będzie ale zapowiada się wysyp podrabianych beretów produkcji PO konkurującej z przemysłem chińskim.

piątek, 8 lipca 2011

Nieuczciwa kampania

Tysiące ludzi straciły dorobek całego życia. Powódź zabrała im wszystko. To nie relacja z ubiegłorocznej powodzi, to fragment z bloga Grzegorza Napieralskiego. Używanie w kampanii wyborczej tej ogromnej tragedii jaka spotkała tysiące Polaków jest porażającym chamstwem i brakiem szacunku dla wszystkich, którzy ucierpieli wówczas. Próbując tak prymitywnie złupić kilka głosów na swym blogu umieścił również stwierdzenie jak to określił polityka "Woda ma to do siebie, że się zbiera a potem spływa do Bałtyku".  Ja na miejscu Napieralskiego nie używała bym tematu powodzi, gdyż 1997 r. jego kolega partyjny wyłożył nam kawę na ławę w kwestii powodzi. Po powodzi w 1997 r.  Cimoszewicz podzielił się z Polakami swoimi cennymi spostrzeżeniami i oznajmił : "Nie ubezpieczyli się-sami są sobie winni". Krótko i na temat, bez chrzanienia się z powodzianami. To mniej więcej tak jakby matce po śmierci dziecka powiedzieć, że jakby wcześniej rozpoznała zagrożenie to nie spowodowała by nieumyślnej śmierci dziecka. Wyjątkowa wrażliwość godna zakopania głęboko pod ziemią. Ale z dwojga złego wybieram chamstwo szczere do bólu. Chamstwa podszytego obłudą i chęcią zysku nie zdzierżę .  Napieralski bierze wszystko na klatę, a nieszczęście powodzian spływa po nim niczym lipcowe deszcze.

Gra o przetrwanie

Były spin doktor PiS Michał Kamiński gra w chwili obecnej o przetrwanie na arenie politycznej. Jeszcze nie tak dawno by o tym zapomnieć straszył wyborców dziadkiem Tuska. Teraz przed tym samym Tuskiem bije pokłony i wygłasza mowy pochwalne. Rozpływając się w radosnym uniesieniu nie kryjąc euforii w jakiej się znajduje wsłuchując się w słowa nowego idola wywołuje u mnie zakłócenia w odbiorze tego dziwacznego zwrotu ideologicznego. To nie rozdwojenie jaźni to finansowa kalkulacja Kamińskiego, który ma zamiar ubiegać się o stołek unijnego ambasadora.
15 tys. euro za bieganie po Uzbekistanie bo taki oto step obrał sobie Kamiński do działania to niezła kwota nawet jak dla byłego spin doktora.
Nigdy nie przypuszczałam, że Kamiński zawita w zagródce Tuska, ale nigdy nie mów nigdy, a Kamiński coraz bliżej obejścia Tuska.

Martwe dusze ożyły

Lubuskie struktury PO składały się częściowo z martwych dusz, a w rzeczywistości z żywych istot ludzkich nieświadomych swojego członkostwa w PO. Istoty te zostały uświadomione o swojej przynależności do PO gdy
 zażądała ona zaległych  składek od martwych-żywych członków-nie członków. I cały plan ożywiania członkostwa w PO poszedł w łeb. Pazerność na nowych członków i nowe składki doprowadziła gorzowską PO do zagłady struktur w tym okręgu. Tak to jest gdy żywych chce się pogrzebać za życia i chce się jeszcze od nich  wyciągnąć trochę kaski. Kasa zawsze się przydaje jak wiadomo, ale tym razem ani kasy, ani członków jednym słowem bida z nędzą. Taki chichot martwych-żywych dusz, które nie dały się zrobić w konia.

Inne Brzmienia

Festiwal Inne Brzmienia zaczyna się dzisiaj w Lublinie i potrwa do 12 lipca.  Jako gwiazda tego festiwalu wystąpi Watcha Clan, zespoły z Rosji, Austrii, Meksyku i Macedonii. Większość koncertów odbędzie się na Rynku wstęp wolny.
Festiwal miał trwać do 16 lipca i zapewne tak by było gdyby nie  śmierć twórcy Innych Brzmień Mirosława Olszówki. Tak więc festiwal się rozpoczął i na szczególną uwagę zasługuje tu koncert VooVoo z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego, który odbędzie się w Bazylice oo. Dominikanów poświęcony pamięci twórcy festiwalu Mirkowi Olszówka.

Lublin to niekoronowana Stolica Kultury, czy się to komuś podoba czy nie Lublin  kulturą górą !!!

Córki prezesa Tarasa c.d.

Dzisiaj na polecenie jednej z córek pana prezesa Tarasa jest rozbierany taras na Narutowicza 18A w Lublinie. Brzmi zabawnie, a w realu to samowola budowlana, którą dzisiaj zgłosimy do nadzoru budowlanego.

czwartek, 7 lipca 2011

Łąka Rusałka

Na łące od dawien dawna pasą się krowy i siano się kosi. Mamy już wystarczająco dużo parków i łąk w Lublinie, które z otwartymi ramionami goszczą wszystkich możliwych pijaków i wandali tego miasta. Gościnę taką zapewnia samo miasto unikając jak diabeł święconej wody montowania kamer monitoringu miejskiego. Ścieżka rowerowa na łące ma chyba służyć do jazdy w ślimaka i tak w kółko, a w oczku wodnym piwo będzie można chłodzić oganiając się od komarów.
A na lunch przychodzić mają zapewne obcokrajowcy, gdyż Polacy na przerwie o ile taką mają, mają czas na zapalenie papierosa, wypicie czegoś i na lunch co kanapką się zowie. Polska to nie Ameryka w, której chodzi się na lunch. Póki co Polak nie ma kiedy i za co iść na lunch.
Jako mieszkanka śródmieścia oczekuję czegoś więcej, niż łąki na którą można sobie pojechać za Lublin by paść bydło czy na sianokosy. Rusałka jest położona w sercu Lublina i aż serce boli gdy się na nią patrzy. Ten teren należy wykorzystać w sposób maksymalny, a nie iść na łatwiznę i robić z łąki ładną łąkę równo przyciętą.
Niech lubelscy pracownicy Instytutu Architektury Krajobrazu wysilą swoje zwoje mózgowe i zaproponują rozwiązania adekwatne do potrzeb mieszańców biorąc pod uwagę polską mentalność, kulturę i faktyczne potrzeby.
A pies jak to pies załatwia się tam gdzie mu się podoba, a nie w miejscu przez urzędników wyznaczonym-posiadaczka psa. Więc lepiej ustawić dużo pojemników w mieście na psie kupy nad, którymi nie mamy kontroli i raczej jej nie uzyskamy.

Liwia Lubi Lublin i Lubi Carnaval

Carnaval Sztuka-mistrzów już niebawem w Lublinie w dniach 28-31 lipca 2011 !!!!!!!
Kto żyw i siły ma choć trochę niech wpadnie do Lublina w tych dniach, a cuda dane mu będzie oglądać.

Nad ulicami Starego Miasta linoskoczkowie rzucą wyzwanie wysokości.
Kilkudziesięciu śmiałków z całego świata będzie chodzić po taśmach rozciągniętych nad uliczkami Starego Miasta  oraz pomiędzy urzędami Miasta Lublin i Urzędem Marszałkowskim nad ul. Wieniawską.
W programie Urban Highline 2011 nie zabraknie także konkursów i zawodów w trickline i longline.

Kto Lubi się bawić do Lublina niech wpadnie :)

Zgredek z SLD

Grzegorz Napieralski myśli, że jest cwanym zgredkiem. Chyba myśli jak przypuszczam czasami. Widząc nieuchronną porażkę w zbliżających się wyborach parlamentarnych i jednocześnie nie dysponując asem w rękawie, a nawet kostką cukru wyciąga na wybory przykurzone żywe trupy z myślą, iż wprowadzą one lewicę na salony. Tyle tyko, że daje im do zdobycia tereny stracone. Oleksemu i Millerowi mają przypaść jedynki w Małopolsce, a że ludzie w Małopolsce kumaci już od 8 lat lewych spraw nie wpuszczają do parlamentu. I tak z jednej strony Napieralski chce by zespół Miller,Oleksy i stara banda przyciągną stary elektorat, a z drugiej strony chce starym znajomym zatrzasnąć drzwi przed nosem. Działając jak typowy pies ogrodnika w finale sam nie zje i nie da zjeść lewej kiełbasy wyborcom.  Z czego osobiście bardzo się cieszę jako elektorat nie mający nic wspólnego z lewizną .

Branie wyborców na Millera, Oleksego, branie się za Radio Maryja i homofobów przed wyborami wróży ostateczne pożegnanie z lewicą na polskiej scenie politycznej.  Tematami Rydzykowo-homofobowymi raczej nikt się w Polsce jeszcze nie najadł. A Millero-Oleksym tośmy się przejedli swojego czasu.

wtorek, 5 lipca 2011

Kalisz chce dać wolność zniewolonym mieszkańcom Lublina

Dzisiaj w naszym pięknym mieście był Ryszard Kalisz i na konferencji prasowej uświadamiał nas mieszkańców w jakim to wspaniałym mieście mieszkamy. Słuchając Kalisza odniosłam wrażenie, że jest to porzucone miasto przez mieszkańców, którzy uciekli z niego nie mogąc tu żyć, rozwijać się, być szczęśliwi. Uciekli bo nie mogli się w nim  uczyć, rozwijać zawodowo, są zniewoleni w swych wyborach światopoglądowych, nie mogą chodzić z otwartą głową i mówić o swoim postrzeganiu świata. A zadaniem Lewicy jest sprawienie by Lubelszczyzna była miejscem do życia. Kalisz najadł się chyba czegoś co rzuca się na mózg bo nie podejrzewam go o przypalanie czegoś mocniejszego.
Kalisz pomylił Lubelszczyznę z jakąś prowincją chińską albo z Białorusią, która jest dość blisko. My Panie Kalisz czujemy się na Lubelszczyźnie bardzo dobrze, gorzej czujemy się słuchając bredni o zniewolonych mieszkańcach Lubelszczyzny. Lewica nie musi na swe słabe barki brać zadania polegającego na zrobieniu nam dobrego miejsca do życia. Miejsce do życia to my mamy fenomenalne, tylko dojechać nie ma po czym i czym, pracy nie ma i jeszcze paru innych rzeczy, których SLD nam nie załatwi. A mówienie o tym przed wyborami to czysty marketing polityczny nic nie wnoszący w jakość życia mieszkańców Lublina i Lubelszczyzny. Obwodnica Garwolina to kropla w morzu Panie Kalisz i nie ma sensu darcie szat o to czyja to zasługa.  Zapewne w każdym mieście, które odwiedza ktoś z SLD mówi, że jest bliskie jego sercu, mojemu bliska jest Wenecja ale kogo to obchodzi. My tu na wschodzie wiemy gdzie jest KUL, UMCS, kto znany jest z Lubelskiego, wiemy doskonale jacy jesteśmy kulturalni i tak blablabla, że słuchać się nie da.
O tym, że Lewica polska jest po przejściach, a raczej, że przechodzi do lamusa również tu na wschodzie wiemy i żaden to news. Nie ma się co chwalić jednoczeniem Lewicy polegającym na powrocie Millera, który kiepsko kończy i Kwaśniewskiego speca od choroby filipińskiej z nawrotami.

Oto Kalisz reprezentujący SLD przyjechał na porzucony wschód namawiać rdzennych mieszkańców by powrócili na ziemie ojczyste. Tyle, że my tu jesteśmy jest nam tu zwyczajnie dobrze.

Podziemie aborcyjne zaciera łapki

Projekt ustawy o całkowitym zakazie aborcji to projekt na rękę rzeźnikom dokonującym aborcji z zagrożeniem życia kobiet. Polskie prawo już w rygorystyczny sposób ogranicza zgodne z prawem przerywanie ciąży co uważam należy zmienić na ograniczenie wyłącznie w odniesieniu do zaawansowania rozwoju płodu.  Kobiety w Polsce bardzo rzadko decydują się na aborcję i nie ma potrzeby wprowadzania zakazów aborcyjnych. W Polsce trzeba wprowadzić w życie prawdziwe uświadomienie seksualne i antykoncepcyjne, a nie zaczynać od końca. Sam fakt, że tabletki antykoncepcyjne i inne środki antykoncepcji są odpłatne już przyczynia się w jakimś stopniu do tego, że niektóre kobiety myślą o dokonaniu aborcji. Samotnym kobietom w ciąży, w tym nastolatkom państwo nie oferuje pomocy, a jedynie zabrania dokonania aborcji. Nie jesteśmy krajem, który dba  o kobiety w ciąży, ale strasznie zależy naszym politykom na zakazie aborcji, która w zasadzie jest zakazana.

Jak można wpaść na pomysł by kobiecie zgwałconej kazać chodzić w ciąży wynikającej z gwałtu, jak można kazać jej urodzić dziecko i kochać je?
Jak można kazać kobiecie będącej w ciąży, która jest dla niej zagrożeniem życia lub też płód posiada różnego rodzaju upośledzenia czy też wiadomo, iż dziecko urodzi się śmiertelnie chore bądź kalekie, niedorozwinięte czy też płód posiada jeszcze inne wady kazać urodzić?
Nikt nie ma prawa ingerować w decyzję kobiety w takich przypadkach, dla kobiet w ciąży będących w takich sytuacjach państwo ma być pomocne, a nie rozkazujące i zakazujące.
Niektóre z nich pomimo swojej osobistej tragedii decydują się na urodzenie ale jest to ich osobisty wybór i chylę przed ich odwagą i determinacją czoła.  Sama jako matka zdrowego i oczekiwanego dziecka nie wiem co zrobiłabym będąc w takiej sytuacji życiowej.

Kobiety to nie przedmioty, które można traktować jak  inkubatory!
Pora by kobiety zebrały podpisy i złożyły obywatelski projekt ustawy umożliwiający kobietom decydować o sobie!

Atak numerków i pogoń za zwolnieniem

Na nowych drukach ZUS ZLA, które zastąpiły L4 lekarz musi wpisać Nip lub numer paszportu pacjenta. Ktoś w ZUS odpowiedzialny za druki chyba przespał fakt, iż w przyszłym roku Nip przestanie istnieć, a w związku z tym zapewne ZUS będzie zmuszony do wyprodukowania jeszcze nowszych druków zwolnienia lekarskiego.  Mamy doczynienia z jakimś absurdem urzędniczym  w, którym pacjent ma problem z uzyskaniem zwolnienia lekarskiego gdyż nie każdy lekarz chce je wystawiać i często lekarz specjalista wysyła pacjenta do lekarza rodzinnego. Czy też wysyła pacjenta do lekarza, który zdiagnozował chorobę i tak na przykład pacjenta z przychodni z zaleceniem leżenia wysyła się do lekarza rodzinnego i gdy ten dojdzie do siebie, wyleży i idzie po zwolnienie dowiaduje się, iż nie dostanie go z datą wsteczną.  Lekarz może wystawiać zwolnienie z datą wsteczną o 3 dni. Ja osobiście uważam, że 3 dni wstecz to za, krótki okres zważywszy, iż zdarza się choremu czekać i 5 dni na wizytę u lekarza.
I tak pacjent z wywieszonym językiem śmiga od lekarza do lekarza w pogoni za upragnionym zwolnieniem i pamiętać musi o nip lub nr. paszportu. Jak nie pomyśli o numerkach to nawet wywieszony jęzor mu nie pomoże.  Zamiast myśleć o tym jak tu się wykurować pacjent myśli jak tu nowy druk ZUS upolować. By mieć w przyszłości siłę chorować w Polsce trzeba wcześniej trenować pamięć i mięśnie. Tylko u nas da się sprawy najprostsze skomplikować i uraczyć tą pomysłowością obywatela.

niedziela, 3 lipca 2011

Córki prezesa Kopalni Bogdanka C.D.

Córki prezesa Tarasa posunęły się o krok dalej, to raczej za daleko. Wycięły na działce będącej współwłasnością krzewy na wycięcie, których nie miały zgody współwłaścicieli. Samowolne wycięcie drzew bądź krzewów skutkuje zastosowaniem przepisów art.88, ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. O ochronie przyrody (Dz.U. z 2004 r. Nr 92, poz. 880 z późn. zm.), art. 4 ust. 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o wprowadzeniu ustawy -Prawo ochrony środowiska, ustawy o odpadach oraz zmianie niektórych ustaw (Dz. U. Nr 100, poz. 1085 z późn. za.) oraz Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 6 maja 2003 r. w sprawie jednostkowych stawek kar za usuwanie drzew (Dz. U. z 2003 r. Nr 99, poz. 907 z późn. zm.).
 Niezgodne wycięcie krzewów na działce będącej współwłasnością, pozostali współwłaściciele zgłoszą do Urzędu Miasta w Lublinie w wydziale Ochrony Środowiska. Sposób działania owych Pań jest wyjątkowo perfidny biorąc pod uwagę, że bez zgody współwłaścicieli chcą we współwłasności zrobić kawiarnię i taras w ogrodzie będącym współwłasnością i w tym celu zniszczyły go poprzez wycięcie krzewów.
W ten oto sposób córki prezesa Tarasa robiąc nielegalny taras złamały prawo.

To zapewne nie koniec przygód tarasowo-kawiarnianych więc postaram się dokładnie relacjonować dalszy przebieg poczynań owych Pań.

sobota, 2 lipca 2011

urzędnicza kompromitacja

Kawiarnia na Narutowicza 18A, ha, ha nie powstanie. Nie dlatego, że mieszkańcy oprotestowali jej powstanie. Lubelscy urzędnicy przyjęli wniosek o przekształcenie mieszkania na lokal usługowy-kawiarnię od osoby nie posiadającej tytułu prawnego do nieruchomości! Wniosek tek nie powinien być przyjęty, a ewentualnie powinien pozostać nierozpatrzony jako wniosek niespełniający wymogów formalnych.  Jako, że kamienica w której miała być kawiarnia to współwłasność, wymagana jest zgoda wszystkich współwłaścicieli na powstanie w niej lokalu usługowego, a zgody nie ma. Co jak co ale urzędnicy Urzędu Miasta wydziału Budownictwa i Architektury w Lublinie powinni wiedzieć kto jest uprawniony do przekształcenia lokalu. Jak pisałam wcześniej radny PO domaga się podwyżek dla pracowników tego wydziału by mieli klimat do pracy. W wydziale tym jest już klimat tyle, że jest to klimat niewiedzy, braku znajomości przepisów i haosu.  Urzędnicy tego wydziału powinni odpowiedzieć dyscyplinarnie za nieznajomość przepisów w oparciu o, które powinni przyjmować wnioski i wydawać decyzje. W Lublinie jest wielu bezrobotnych młopdych ludzi, którzy są wykształceni i kompetentni do pracy w urzędach.
Poza tym urzędnik ma obowiązek podać swoje imię i nazwisko, a dziennikarzowi Kuriera Lubelskiego, który napisał o tej sprawie artykuł odmówi podania swojego nazwiska. Urzędnik nie sprzedaje bułek, a reprezentuje urząd państwowy i nie jest anonimowy.  W związku z tą sprawą zamierzam napisać skargę do Prezydenta Miasta Lublina by miał swiadomość co dzieje się na jego podwórku.

Halny na lubelskiej liście PO

Mucha leci do góry, doleciała na dwójkę, Gąsior-Marek kurczowo trzyma się jedynki, a Tokarczuk wyleciała z listy. Oto ostatnie wyniki silnych wiatrów, które opanowały lubelską PO.
Spółdzielnia Grabarczyka ostro walczy o pozycję lubelskiej bukietowej, która swojego czasu obdarowała ministra kwieciem o magicznej mocy jedynki.  Do wyborów zostało jeszcze trochę czasu, kto wie co przyniosą nowe powiewy wiatru, może jeszcze coś nowego wleci na ową listę lub z niej spadnie.  Moc czarów i magii jest w swej sile i tajemniczości wszechmocna, kto ostatecznie  zaczaruje listę jeszcze nie wiadomo. Póki co ciągnąć ma Gąsior-Marek, Mucha ma ciągnąć za nią. Ciągnie się ta przepychanka na lubelskich listach, bo obie Panie chcą ciągnąć.

piątek, 1 lipca 2011

Wynalazek ala Gąsior-Marek

Posłanka Gąsior-Marek wymyśliła, że "Solidarność" to jakiś wynalazek. Wynalazek jak wiadomo to nowe rozwiązanie posiadające poziom wynalazczy i nadające się do przemysłowego stosowania. Ruch społeczny "Solidarność" to jak również wiadomo związek zawodowy powstały na fali niezadowolenia społecznego.  Zadawane przez posłankę prymitywne pytanie czy "Solidarność chce z Polski zrobić drugą Grecję jest tak dziecinne jak pytanie dziecka o to czy krowa sama wlewa mleczko do kartonika. Jeśli pojawi się w Polsce Grecja to za sprawą PO będącej u władzy. Solidarność, która przyczyniła się do upadku PRL i wtedy i dziś ma te same postulaty. Zmieniło się tyle, że dzisiaj za domaganie się by państwo wywiązywało się ze swoich obowiązków względem obywatel  nie stosuje ono represji wobec swych obywateli takich jak w PRL.  Ale i dzisiaj będąc uczestnikiem pokojowej manifestacji można dostać pałą w łeb, czy mieć nalot o szóstej rano z powodu śmiesznej strony internetowej antykomor czy jakoś tak.  Dzięki "Solidarności" może dzisiaj Gąsior-Marek smarować na swoim blogu brednie o sprawach dla niej niepojętych.  Swoją drogą Pani poseł to prawdziwy wynalazek w strukturach PO, na szczęście nie nadaje się do przemysłowego zastosowania.

Joanna od chorągiewek

Tak jak wiatr zawieje tak trzepocze na Wiejskie oto cały sekret Joanny Kluzik -Rostowskiej. Dama, która zdradza w czerwonym dotarła już na ostatni brzeg polityczny swojej kariery. Wyczerpała możliwości wietrznego, zdradliwego podróżowania. No jeszcze zostali Palikotowcy oraz SLD, ale oni raczej nie przyjmą z otwartymi ramionami Damy w czerwonym, która zdradza wiecznie.
A jakim cudem dopiero teraz znalazła się w PO?  A takim, że dopóki miała bezpieczny stołek w PiS to trzymała się go kurczowo, gdy naważyła sobie politycznej niedoli zaczęła swe zwiewne podróże polityczne.  Oj jak mocniej zawieje może zwiać zdradliwą damę z ostatniego brzegu.